Forum Dyskusyjne
dla wszystkich!

Opowiadania - Rivenris

Rivenris - 2008-04-28, 08:41
Temat postu: Rivenris
Jak każda wielka powieść i ta najpierw będzie miała krótki (chcielibyście xD ) wstęp ^^

Jest to jedna z pierwszych oznak mojej twórczości. Dawno temu powstała. Tytuł zawarty w temacie nie jest wcale pomyłką, a wręcz przeciwnie ^^ to właśnie z tej historii wziął się mój nick ;] Niestety w wyniku różnychtam spraw (jak zwykle wszystko wina annotha ;P ) elektroniczna wersja powieści uległa dezintegracji. Niedawno postanowiłem to napisać na nowo przy użyciu notatek ze starego, podartego brudnopisu, zachowując jak najwięcej z oryginału. Na razie dostaniecie wersję demo czyli prolog, ale resztę w miarę odtwarzania też umieszczę.
Proszę o łagodną ocenę, to było ładnych parę lat temu xD




Prolog


Ponad bezkresem równiny Amlugdalath szybuje orzeł. Uważnie wzrokiem przeczesuje spękaną, mroczną ziemię. Ponad nim czarne wręcz chmury odcinają go od błękitnego nieba, tworząc szczelną zasłonę przed promieniami słońca. Gdzieś daleko na dole zielony blask ściągnął jego uwagę. Orzeł okrążył przestrzeń ponad miejscem, z którego wydobywało się zielone światło, po czym zanurkował w dół. Przecinając powietrze swoją sylwetką zbliżył się do źródła zielonej poświaty, lecz gdy był już kilkanaście metrów ponad nim zwolnił i rozłożył skrzydła, by wylądować na lewym ramieniu swojego pana. Mężczyzna w poniszczonej, starej szacie opuścił prawą dłoń, w której przygasł blask zielonego kamienia. Usiadł na ziemi obok ledwo tlącego się ogniska.

- CoÅ› nowego?

Orzeł zaskrzeczał jakby w odpowiedzi.

- Kolejna porażka tylko zbliża nas do sukcesu mój przyjacielu. Jestem pewien, że to już niedaleko… - wyszeptaÅ‚ wÄ™drowiec

Ptak zleciaÅ‚ na ziemiÄ™, aby zjeść resztki z miski. Tymczasem jego pan ukryÅ‚ w sakwie przypiÄ™tej do pasa zielony krysztaÅ‚, usiadÅ‚, zamknÄ…Å‚ oczy i zaczÄ…Å‚ szeptać coÅ› pod nosem. Po chwili ignorujÄ…c swojego orÅ‚a podniósÅ‚ miskÄ™, wyrzuciÅ‚ jej zawartość i nalaÅ‚ do niej wody ze swojego bukÅ‚aku. Znów siedziaÅ‚ nieruchomo tym razem wpatrujÄ…c siÄ™ w nieruchomÄ… taflÄ™ wody. Ptak z zaciekawienia podszedÅ‚ i zaczÄ…Å‚ robić to samo. Nie widziaÅ‚ nic, ale wiedziaÅ‚, że jego pan widzi… I tego wÅ‚aÅ›nie siÄ™ baÅ‚. WÄ™drowiec otworzyÅ‚ oczy. Zamiast okrÄ…gÅ‚ych źrenic pojawiÅ‚y siÄ™ cienkie czarne paski, zaÅ› zamiast szarego tÅ‚a: żółtoczerwone. Choć normalnie orzeÅ‚ wystraszyÅ‚by siÄ™ tym razem nawet nie drgnÄ…Å‚. To nie pierwszy raz, gdy widziaÅ‚ ten wzrok drapieżnika na tej twarzy. Mężczyzna spojrzaÅ‚ na niego i powiedziaÅ‚:

- Na północ … Leć i wypatruj na północy.

Ptak bez chwili wahania wzbił się w powietrze. Podróżnik wstał, pozbierał resztki obozu i ruszył w ślad za orłem. Nie minęło więcej jak dwie godziny, gdy na horyzoncie pojawiło się pasmo gór. Z każdą chwilą wyrastało coraz bardziej, aż w końcu po około pół dnia marszu mężczyzna stanął przed ogromną, niezwykle stromą ścianą z kamienia.

- Dól Amlug – uÅ›miech pojawiÅ‚ siÄ™ na posÄ™pnej twarzy .

Z nieba zleciał orzeł i zaczął panicznie popiskiwać.

- Wiem przyjacielu, wiem… Nie martw siÄ™, to my jesteÅ›my silniejsi…

Mężczyzna podniósł dłoń, w której trzymał laskę, przyłożył jej koniec do skalnej ściany i począł głośno recytować:

- Bellas en amar! Cenin le. Amar! An nin lond.

Bezwietrzna aura ustąpiła nagle delikatnemu wietrzykowi. W około panowała jednak jeszcze przez chwilę cisza. Po kilku sekundach dopiero koniec laski zaczął wydobywać z siebie zieloną, mroczną poświatę, która pełzała po ścianie w górę i w dół, aż w końcu trzęsienie ziemi zamieniło zielone rysy na ścianie w pęknięcia, te zaś w większe ubytki w skale. Kawałki skały zaczęły odpadać i sypać się wokół niewzruszonej postaci, a wewnętrzne części góry po prostu zapadały się pod ziemię, jakby wcześniej pod spodem była zupełna pustka. Po kilkunastu minutach przed wędrowcem pojawiła się ścieżka w postaci wielomilowego kanionu usłanego gruzem. Mężczyzna spokojnym krokiem zaczął wymijać większe głazy. Wiedział, że się zbliża godzina jego próby. Albo okaże słabość, albo zdoła pokonać strach. Gdy przedostał się przez kanion, jego oczom ukazało się źródło mroku na równinach: wulkan wypluwający z siebie całą masę popiołu. Nie to jednak zainteresowało ciemnoszare oczy. Wzrok mężczyzny spoczywał na leżącym nieopodal kościotrupie z mieczem w ręce. Wokół leżało takich cała masa. Miejscami ziemia była nimi zupełnie przysłonięta.

- Opatrzność jest z nami przyjacielu…

Okolica wyglÄ…daÅ‚a jak pobojowisko otoczone grubym, skalnym murem wysokim na czterysta stóp. Tuż pod górÄ… wulkanicznÄ… daÅ‚o siÄ™ dostrzec ogromnÄ… jaskiniÄ™. Tam też kroki skierowaÅ‚ podróżnik. StanÄ…Å‚ przed niÄ… i wpatrywaÅ‚ siÄ™ w mrok. OparÅ‚ gÅ‚owÄ™ o laskÄ™ i przyjÄ…Å‚ postawÄ™ modlÄ…cego siÄ™ czÅ‚owieka. Ale on siÄ™ nie modliÅ‚. PrzezwyciężaÅ‚ strach. WalczyÅ‚ ze swojÄ… naturÄ… ludzkÄ…. Minęło tak może pół godziny, może dwie… W koÅ„cu spojrzaÅ‚ jeszcze raz do jaskini, otworzyÅ‚ usta i krzyknÄ…Å‚. Nie byÅ‚ to jednak ludzki krzyk. Bardziej ryk bestii, przeplatany z wysokimi tonami. OdpowiedziaÅ‚o mu echo jaskini. Po chwili znów wydaÅ‚ z siebie ten dźwiÄ™k. Tym razem już jakby nawet echo zamarÅ‚o i baÅ‚o siÄ™ odpowiedzieć. WewnÄ…trz jaskini coÅ› siÄ™ poruszyÅ‚o. Zaczęła siÄ™ wyÅ‚aniać jakaÅ› postać. Nie ludzka… Ogromny smok. Ciemnozielone, wrÄ™cz czarne Å‚uski pokrywaÅ‚y caÅ‚e ciaÅ‚o, poza skrzydÅ‚ami, na których braki tej osÅ‚ony ukÅ‚adaÅ‚y siÄ™ w inskrypcje w zapomnianym jÄ™zyku. Potwór wypatrywaÅ‚ czegoÅ› przed sobÄ…, po czym spojrzaÅ‚ ze zdziwieniem w dół na maÅ‚Ä… postać i przemówiÅ‚ ludzkim gÅ‚osem:

- Niewielu jest śmiertelnych władających słowem władcy smoków.

Niewzruszony mężczyzna odpowiedział:

- Jest tylko jeden smok władający słowem śmiertelnych. Witam władco. Przybywam złożyć Ci propozycję.

- Odważny jesteÅ›… Ale jak widzisz wielu odważnych już miaÅ‚em okazjÄ™ spotkać i skoÅ„czyli jak ci tutaj – wzrokiem wskazaÅ‚ wiÄ™kszÄ… stertÄ™ koÅ›ci – ty też tak skoÅ„czysz.

- Może jednak najpierw wysłuchaj co mam do powiedzenia. Jeśli uznasz, że moje słowa nie są wystarczającą zapłatą za moje życie, będziesz mógł próbować mnie zabić. Mam moc usuwania klątw. Mogę oczyścić ciebie i twoich współbraci z tych kajdan, które was tu trzymają. W zamian oczekuję posłuszeństwa i pomocy.

- Wybacz, ale żyje nam siÄ™ tu dobrze, a po skoÅ„czeniu wojny znaleźliÅ›my tu swoje miejsce. ZresztÄ… to wrÄ™cz bezczelne, żebyÅ› żądaÅ‚ od nas posÅ‚uszeÅ„stwa. Nawet jakbyÅ› przyszedÅ‚ z caÅ‚Ä… armiÄ… tego żądać, wybiÅ‚bym ich co do nogi. A ty sam jeden masz czelność…?

NastÄ™pne kilka sekund trwaÅ‚o dla mężczyzny caÅ‚e wieki. Nie chciaÅ‚ dać po sobie poznać, że siÄ™ boi, i że w myÅ›lach żaÅ‚owaÅ‚ swojej gÅ‚upoty i pewnoÅ›ci siebie. CzuÅ‚ niemoc wobec tego co może siÄ™ zaraz stać. PoczuÅ‚ jednak z wnÄ™trza jaskini zapach siarki… Smoczej siarki… CoÅ› w nim siÄ™ obudziÅ‚o. PoczuÅ‚ to, czego mu brakowaÅ‚o dotychczas. PrzypomniaÅ‚ sobie o swojej naturze, której nigdy wczeÅ›niej nie znaÅ‚, a chciaÅ‚ znać. Teraz to ona sama siÄ™ w nim obudziÅ‚a. ZaÅ›miaÅ‚ siÄ™ gÅ‚oÅ›no i spojrzaÅ‚ wÅ‚adcy smoków prosto w oczy. Już nie swoim szarym wzrokiem, a wzrokiem smoka i z tym samym ogniem w źrenicach.

- A martwÄ… armiÄ™… Też byÅ‚byÅ› w stanie wybić…? Zabić umarÅ‚ych…?

Mężczyzna wykonaÅ‚ prosty gest: uniósÅ‚ prawÄ… dÅ‚oÅ„ do góry… Już jakby nie swojÄ…… BladÄ…, nagle jakby wychudÅ‚Ä…… Za jego plecami coÅ› siÄ™ poruszyÅ‚o. Szkielet leżący przy wejÅ›ciu wstaÅ‚, podniósÅ‚ swój miecz i mimo braku kilku żeber stanÄ…Å‚ w gotowoÅ›ci bojowej za tym, który go przyzwaÅ‚. To samo staÅ‚o siÄ™ ze wszystkimi szczÄ…tkami rozsypanymi dookoÅ‚a. Nagle naprzeciw smoka stanęła wielotysiÄ™czna armia, do której żoÅ‚nierzy wciąż przybywaÅ‚o.

Fenrir - 2008-05-09, 15:15

noo, jeśli to naprawdę jedno z Twoich pierwszych opowiadań, to jest naprawdę niezłe pod względem stylowym. Z fabułą gorzej, śmierdzi modelem fantasy, który już setki razy wykorzystano, ogólnie wybrałeś sobie temat potwornie wyeksploatowany. Mnie na pewno nim nie zaciekawisz (ale nie przejmuj się, ja po prostu nie lubię fantasy). I smok sprawia jakieś takie wrażenie luzaka... no w każdym razie mi on nie odpowiada. Ale widać, że masz talent i smykałkę więc rozwijaj warsztat i wyobraźnię.
somebody - 2008-05-09, 21:11

Fenrir napisa³/a:
to jest naprawdę niezłe pod względem stylowym.

Kurcze, a mnie się styl nie podoba właśnie. Starasz się, albo robisz to nieświadomie, stylizować na Tolkiena, co w efekcie wcale fajnie nie wychodzi. Nikomu chyba nie wychodzi, a wielu się porywa, np. w Eragonie to widać. Sama fabuła jak fabuła, widać, ze to okrojona wersja z czegoś co kiedyś lepsze było...no i jak na prolog to...zbyt konkretny ten prolog jak na fantasy. Czysto subiektywnie do tego podeszłam. ;]

Rivenris - 2008-05-13, 09:34

somebody napisa³/a:
Starasz się, albo robisz to nieświadomie, stylizować na Tolkiena

Pisząc to jeszcze nawet nie zacząłem czytać Tolkiena ^^

Jeśli chodzi o fabułę to jest ona zdecydowanie bardziej rozwinięta i tutaj nie ma nawet okrucha z tego co będzie potem. Ale czytając to ostatnio sam (prawie) doszedłem do wniosku, że na wstępie zalatuje to czymś co już zawsze było. Może dlatego tego nie zauważyłem wcześniej, że ja żyję w tym całym świecie, w pełni go odbieram i wiem jak wygląda generalnie, więc ciężko mi było go ocenić po samym prologu.
Fenrir napisa³/a:
I smok sprawia jakieś takie wrażenie luzaka...
A tu to proszę o rozwinięcie xD

Następne rozdziały powinny być ładniejsze pod względem językowym (bo co ja będę ukrywał: błędów stylistycznych trochę tu narosło), bo zaledwo kilka z nich mam jeszcze 100% w oryginale. Resztę muszę uzupełniać i dlatego też mimo iż następne rozdziały są gotowe, to wstrzymam się z wklejaniem ich tutaj, bo czasem może się okazać, że coś wymaga uzupełnienia.

[ Dodano: 2008-06-09, 00:17 ]
Rozdział I
Stary DÄ…b


Terry szedÅ‚ pewnym krokiem ulicami Admond. Nie chciaÅ‚ nawet obracać siÄ™ za siebie. WiedziaÅ‚, że zostawia tam tylko zbÄ™dne dzieciÅ„stwo i życie, które nawet nie byÅ‚o jego. W jednej rÄ™ce stara, obdrapana gitara, w drugiej pewność, ze cokolwiek bÄ™dzie, bÄ™dzie lepsze. W duchu wciąż obrzucaÅ‚ każdy aspekt pozostawionego Å›wiata obelgami. „SzkoÅ‚a? Wolne żarty… Jestem tam wyrzutkiem. Dom, rodzina? Nie… Nawet tego nie miaÅ‚em… Przyjaciele…? Tacy z nich przyjaciele, że dÅ‚ugo nie zauważą mojej nieobecnoÅ›ci. Pora zacząć nowe życie z dala od tego caÅ‚ego bagna.” ChÅ‚opak szedÅ‚ pewnie przed siebie. Choć nie zwracaÅ‚ uwagi na obieranÄ… drogÄ™, wiedziaÅ‚ dobrze, że jego nogi niosÄ… go prosto na dworzec. Już widziaÅ‚ przed sobÄ… duży biaÅ‚y budynek. Oto nadchodziÅ‚a chwila jego wyzwolenia. PrzyspieszyÅ‚ kroku, bojÄ…c siÄ™, że zobaczy go dzielnicowy. ByÅ‚o już dość późno, a pan Smith byÅ‚ dla niego bardzo surowy gdy spotykaÅ‚ o nocÄ…, zwÅ‚aszcza, że to nie pierwsza ucieczka Terrego z domu. W pewnym momencie jednak coÅ› przykuÅ‚o jego uwagÄ™ i chÅ‚opiec wyrwany z rozmyÅ›lenia byÅ‚ zmuszony siÄ™ zatrzymać. Jego szaro-niebieski wzrok spoczÄ…Å‚ na pobliskim parku otaczajÄ…cym dworzec od północy.

- Jest tam kto? - zapytał, choć czuł jak bardzo jest to bezsensowne, bo nie usłyszał nic, ani nie zobaczył. Po prostu coś czuł.

Choć spÄ™dziÅ‚ w tej okolicy znacznÄ… wiÄ™kszość swojego wolnego czasu wydawaÅ‚a mu siÄ™ ona teraz niezwykle obca. Terry stwierdziÅ‚, że to jego wyobraźnia pÅ‚ata mu figle, jednak nie mógÅ‚ pozbyć siÄ™ dziwnego strachu. Bardzo szybko zaczÄ…Å‚ odczuwać dreszcze, a nocny, mróz zmusiÅ‚ go do kontynuowania drogi. Wciąż jednak wiatr niósÅ‚ w jego stronÄ™ zapach drzew z parku. Przez myÅ›li chÅ‚opca przeszÅ‚o wspomnienie tych wszystkich chwil, jakie spÄ™dziÅ‚ pod Starym DÄ™bem z gitarÄ… tworzÄ…c proste melodie. Tak… To bÄ™dzie jedyna rzecz za jakÄ… bÄ™dzie tÄ™sknić. Już przecież tyle piosenek mu to stare drzewo podyktowaÅ‚o. SpojrzaÅ‚ na zegarek. Do pociÄ…gu jeszcze caÅ‚e pół godziny. ObróciÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ parku i pobiegÅ‚ w gÅ‚Ä…b drzew. Już niemal odruchowo dotarÅ‚ do swojego twórczego zakÄ…tka. Stary DÄ…b byÅ‚ najstarszym drzewem w parku. Chociaż Terry odkryÅ‚ to miejsce dopiero kilka lat temu, bardzo siÄ™ z nim zżyÅ‚. StanÄ…Å‚ w miejscu wpatrujÄ…c siÄ™ w stare, obÅ‚amane przez dzieciaki przy wspinaniu gaÅ‚Ä™zie.

- Szkoda, że nie możesz pojechać ze mnÄ…… Już siÄ™ nie zobaczymy.

Stał tak jeszcze chwilę, po czym odwrócił się i znów szybkim krokiem ruszył w kierunku dworca. Gdy usłyszał za sobą męski głos, podskoczył ze strachu:

- A gdybym to ja chciał cię zabrać we własną podróż, wyruszyłbyś?

ChÅ‚opiec siÄ™ obejrzaÅ‚. Pusto… Nie byÅ‚o za nim nikogo, ani niczego, ale przede wszystkim… nie byÅ‚o Starego DÄ™bu. Gdy i tym razem usÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚os za sobÄ…, omal siÄ™ nie przewróciÅ‚.

- Mam dla ciebie chłopcze życie dużo ciekawsze i lepsze. Daj mi tylko znak, że zechcesz ze mną wyruszyć, a nie będziesz musiał już nigdy powracać do Admond.

Terry znów szybo się odwrócił i gdy o pół kroku od siebie zobaczył starego mężczyznę w białych, obdartych szatach chciał uciekać, ale coś było w tym mężczyźnie takiego, że chłopiec musiał z nim zostać.

- Kim jesteś i skąd wiesz, że nie chcę tu wracać?

- Och Terry… Mówisz jakbyÅ› nie poznawaÅ‚ starego przyjaciela. Czyż to nie moim
gałęziom opowiadałeś o nienawiści jaką żywisz do swojego życia? Czyż to nie ja pierwszy dowiedziałem się o nieszczęśliwym zakończeniu twojej miłości? Na moim korzeniu powstał przecież Dwunasty Kompozytor i Ballada Jedynego.

- To nie możliwe… Przecież…

Młody uciekinier podszedł do miejsca w którym rosło jeszcze przed chwilą drzewo. Zostało tylko puste miejsce po ogromnych korzeniach. Jakby drzewo nagle obróciło się w nicość.

- Jesteś wyjątkowym młodym chłopcem. Tak bardzo, że ktoś cię może potrzebować. Znam cię lepiej niż ktokolwiek i wiem jak bardzo chcesz stąd uciec. Dzięki mnie będziesz mógł teraz zniknąć z tego świata i pojawić się gdzieś, gdzie możesz okazać się ważny i doceniany. Nie jest przypadkiem, że się teraz spotykamy. Obserwowałem cię od wielu lat i czekałem na odpowiedni moment. Na tą chwilę.

- Nie rozumiem… Dlaczego ja…?

- Dowiesz się, jeśli przyjmiesz moją propozycję. To tkwi w tobie od zawsze. Odkąd się narodziłeś, a nawet dużo wcześniej.

Mężczyzna sięgnął w głąb szaty i wyciągnął mały medalion. Terry przyjrzał się bliżej i poznał te kształty. Nie mógł nawet z wrażenia powiedzieć, że widział ten symbol niejednokrotnie we śnie: mała elipsa otoczona okręgiem połączona z nim dwoma łukami.


(Ciężko mi to było dokładnie opisać co miałem na myśli, więc tu macie przybliżony kształt medalionu)


- To jest bilet na tą podróż. Możemy skorzystać z niego obaj, albo ja sam. Wybór należy do ciebie młody podróżniku.

Terry zawahał się przez chwilę. Pewnie stałby tak wpatrzony w ów medalion jeszcze długi czas, gdyby nie nagłe pojawienie się dzielnicowego Smitha przedzierającego się przez zaniedbany żywopłot. Najwyraźniej zauważył już wcześniej Terrego i podążał za nim do tego miejsca.

- Co tu robisz chÅ‚opcze? Twoja ciotka nie bÄ™dzie zadowolona. – ZabrzmiaÅ‚ basowy gÅ‚os otyÅ‚ego mężczyzny w mundurze – RadzÄ™ ci siÄ™ konkretnie wytÅ‚umaczyć. I panu lepiej też. To nie pora na zaczepianie mÅ‚odych ludzi.

- Zgoda! – krzyknÄ…Å‚ szybko Terry i chwyciÅ‚ medalion w dÅ‚oÅ„ – Zabierajmy siÄ™ stÄ…d.

Starzec bez chwili wahania sięgnął pod szatę i wyciągnął jakiś przedmiot, którego Terry nie mógł rozpoznać. Dzielnicowy widząc tak nagły ruch zapewne pomyślał, że broń palna, bo sam prawie odruchowo sięgnął po pistolet.

- Rvenris en adanath! Cano ammen na lîn arthon! – dÅ‚oÅ„ starca zostaÅ‚a wypeÅ‚niona gwaÅ‚townie przez jasne, żółte Å›wiatÅ‚o.

Dzielnicowy wymierzył w mężczyznę i wystrzelił. Terry zdziwił się gdy ujrzał po chwili pocisk zmierzający w ich stronę z każdą sekundą coraz wolniej. Gdy był już o kilka cali przed twarzą starca zatrzymał się, jakby zawisł nagle w powietrzu. Wszystko dookoła nagle zamarło i zamieniło się w pustynię, każde drzewo stało się w piaskową rzeźbą, która pod wpływem nagłych podmuchów wiatru rozsypywała się na miliony ziarenek piasku. To samo stało się z ziemią pod stopami Terrego, pociskiem i nawet samym dzielnicowym. Po chwili Terry zauważył, że on również zaczyna się rozpadać na malutkie drobinki. Jednak mimo iż tracił cielesną postać zdał sobie sprawę z tego, że wciąż ma świadomość tego co się dzieje dookoła. Widzi całą tą burzę materii, chociaż nie ma nawet oczu. W kilka sekund wszystko się uspokoiło i materia znów uformowała się w stałe kształty. Chłopiec odzyskał ciało dopiero gdy wokoło zmaterializowała się ogromna komnata i kilka piaskowych posągów ludzkich wyraźnie skupiających wzrok na miejscu gdzie się pojawiał. Gdy wszystko się zatrzymało i zlepiło nagły wiatr ucichł i czas zaczął powoli ruszać do przodu.

Wylądowali pośród postaci w szatach podobnych do szaty starca, jednak zdecydowanie bardziej okazalszych. Pomieszczenie w jakim się znajdowali przypominało dużą salę tronową: sklepienie znajdowało się dobre kilka pięter nad głową Terrego, a okna sięgały niemal od podłogi po sam sufit, dzięki czemu salę wypełniało coraz bardziej światło słoneczne w miarę jak czas ruszał do przodu. Na ścianach wisiały sztandary z wieloma symbolami i o przeróżnych kolorach. Tuż przed Terrym stał najbardziej wyróżniający się mężczyzna z brodą, która sięgała mu do pasa. Gdy świat na nowo nabrał kolorów i życia on odezwał się jako pierwszy.

- Witaj z powrotem Silonie. Czy to jest ten po którego wyruszyłeś?

- Tak – odezwaÅ‚ siÄ™ mężczyzna z którym przybyÅ‚ Terry niezgrabnie podnoszÄ…c siÄ™ z ziemi.

- Zaskakujesz nas. SpodziewaliÅ›my siÄ™ kogoÅ› znacznie bardziej… – tu zmierzyÅ‚ wzrokiem przestraszonego chÅ‚opca – …rosÅ‚ego.

- Świat z którego przybywamy nie zaznał nigdy magii tak jak nasz. Podczas gdy my i nasz wróg dzięki zaklęciom żyjemy przez stulecia, tam rivenris smoczego potomka narodziło się wielokrotnie.

- Co siÄ™ dzieje? – zapytaÅ‚ Terry, który nie byÅ‚ w stanie pojąć żadnego sÅ‚owa tej rozmowy.

- Silonie, czyżbyś nie przekazał wystarczającej wiedzy temu chłopcu nim go tu zabrałeś?

- Nie było ku temu okazji. Jeden z tamtejszych strażników zaatakował mnie i musieliśmy w pośpiechu opuścić wymiar.

Terry uważnie rozglądał się dookoła. Otaczali go mężczyźni, którzy przeżyli już zapewne wiele lat. Każdy dumny i w dziwnych szatach. Co chwilę przenosili wzrok z Terrego na Silona, z Silona na jego rozmówcę i znów na Terrego. Zdecydowanie nie byli zadowoleni z tego co zobaczyli.

- Dobrze więc. Zabierz go do jednej z komnat i daj mu jakieś normalne szaty. Następnie wytłumacz po co tu jest i jaka jest waga sprawy. Po trzech rozbrzmieniach magii zaczynamy naradę. Twoja obecność jest wskazana.

- Tak mistrzu.

Silon skłonił się i wymijając innych ludzi wyprowadził Terrego przez ogromne wejście, któro o dziwo nie posiadało żadnych wrót. Szli po kamiennej posadzce. Tuz za wyjściem korytarz rozwidlał się, oni zaś skręcili w prawo i trafili do sali, która zamiast normalnych kształtów była kulą z kamienia. Gdy stanęli na dnie Silon zwrócił się do chłopca:

- Trzymaj się mocno mojej szaty i nie puszczaj. Możesz być lekko zaskoczony tym jak funkcjonuje nasz świat, ale postaram się wszystko wcześniej ci objaśniać. Teraz znajdujemy się w nośniku. Służą one nam do przemieszczania się na krótkie odległości.

Starzec mruknął pod nosem coś w niezrozumiałym dla Terrego języku i chłopiec nagle poczuł, że jego stopy odrywają się od ziemi. Z wrażenia o mało nie upuścił gitary. Wejście do komnaty zostało zasłonięte kamieniem. Gdy obaj lewitując znaleźli się idealnie w środku kuli, ściany zaczęły się obracać. Po chwili działo się to tak szybko, że Terry nie był wstanie wskazać czy wejście znajdowało się teraz pod nimi, czy też za, czy też zupełnie gdzie indziej, ani też nawet w jakim kierunku obracają się ściany. Trwało to może kilkanaście sekund. Potem kula zaczęła zwalniać, Silon i Terry powoli opadli, a przed nimi otworzyło się znów wejście. Gdy ruszyli przez nie Terry czuł się dość niepewnie, bo kręciło mu się jeszcze w głowie. Ku jego zdumieniu szli teraz długim korytarzem pełnym przejść do niewielkich pomieszczeń. Skręcili w jedno z takich po prawej. Znaleźli się w pokoju niewiele większym od jego starej sypialni. Nie było w nim jednak łóżka ani stołu, czy nawet krzeseł.

- To jest twoja komnata. Tu będziesz sypiał, będziesz mógł spędzać w nim wolne chwile gdy takie nastaną, znajdziesz tu ubiór i inne osobiste rzeczy.

- Ale przecież tu nic nie ma… jak mam spać gdy nie mam nawet łóżka?

- Pokażę ci.

Silon wyciągnął rękę wskazując ścianę na lewo od wejścia i wykonał delikatny i płynny gest. Ta niczym rozciągliwa guma zaczęła formować prostopadłościan przy sobie, który po chwili był wielkości dużego łoża małżeńskiego i podobnej wysokości.

- O rany… Jak pan to zrobiÅ‚?

- W naszym świecie nie używamy słów takich jak pan, pani, jeśli znamy imię drugiej osoby. Jest to uważane za obrazę. Jak już zapewne usłyszałeś zwą mnie Silon i tak tez do mnie się zwracaj. Co się zaś tyczy łoża, jest to podstawowa rzecz jakiej się uczymy za dziecka. Ty jednak nie jesteś istotą magiczną, co uniemożliwia ci takie działania. Dlatego w niedługim czasie zostanie Ci przydzielony sługa, który będzie dotrzymywał ci zawsze towarzystwa i pomagał w codziennym życiu.

Terry ze zdumieniem położył dłoń na świeżo stworzonym łóżku. Było idealne pod względem miękkości i sprężystości. Mimo iż ściana była biała, łoże po powstaniu przybrało kolor ciemno-fioletowy.

- Teraz czas na szatę. Działa to w podobny sposób jak formowanie przedmiotów. Stań plecami przy ścianie.

Terry odłożył gitarę i posłusznie zrobił jak mu Silon nakazał. Ten znów uniósł dłoń. Ściana stała się w dotyku podobna do plasteliny. Terry poczuł, że coś go obejmuje. Gdy spojrzał na swoje stopy zobaczył, że jest oplatany przez gumową materię. Ta zakryła go pod samą szyję, po czym zmieniła kształty i kolorystykę tak, ze stała się szatą podobną do tych jakie Terry widział u innych mężczyzn w dużej sali. Rękawy były wykończone na złoto, tak samo jak zapięcia, zaś cała reszta zrobiona była z błękitnego materiału.

- Błękitną szatę noszą w naszym świecie adepci zaledwie poznający tajniki magii. Ty jesteś niemagiczny, więc najbliżej ci właśnie do takich adeptów.

- Co się stało z moim ubraniem?

- Zostało pochłonięte i zamienione na materiał twórczy jak każdy ubiór przy - jak wy to nazywacie - przebieraniu się. Pora na to, żebyś się dowiedział co tu robisz. Usiądź proszę.

Nim Terry się obejrzał łóżko zostało wchłonięte w ścianę a na jego miejscu pojawiło się niewielkie krzesło.

- Gdzie my w ogóle jesteśmy?

- A widzisz. Nie wiem, czy to jest prawidłowe pytanie. Wciąż znajdujemy się na Ziemi. W tym samym układzie słonecznym, w tym samym czasie.

- Jak to? – spytaÅ‚ zdumiony chÅ‚opiec nie mogÄ…c pojąć słów Silona

- Wiesz Terry… WszechÅ›wiat to nie tylko kosmos. Przynajmniej nie jeden. Poza czterema podstawowymi wymiarami jest jeszcze jedna cecha każdego czÅ‚owieka, przedmiotu i caÅ‚ej materii. Nazywamy to po prostu wymiarem. Znajdujemy siÄ™ teraz w innym wymiarze niż gdy staliÅ›my w parku.

- Skoro czas jest ten sam, to dlaczego tu jest środek dnia, a tam była noc?

- JesteÅ› bardzo bystry –Na twarzy Silona pojawiÅ‚ siÄ™ delikatny uÅ›miech - Każdy wymiar jak siÄ™ domyÅ›lasz ma swojÄ… historiÄ™. W wiÄ™kszoÅ›ci przypadków jest ona zbieżna, jednak czÄ™sto różni siÄ™ kilkoma szczegółami. JeÅ›li sÄ… to istotne szczegóły, dany Å›wiat może wyglÄ…dać trochÄ™ inaczej. Tak byÅ‚o w przypadku Twojego wymiaru. Jest to chyba jedyny wymiar w którym magia nie staÅ‚a siÄ™ codziennoÅ›ciÄ…. U nas za to od poczÄ…tku byÅ‚a ona dostrzegana i zgÅ‚Ä™biana razem z innymi tajemnicami przyrody. Przez liczne nieudane próby okieÅ‚znania jej planeta zmieniÅ‚a nieznacznie tor swojego lotu i prÄ™dkość. W wyniku tego nasza doba nie trwa dwudziestu czterech godzin. Mierzymy jÄ… w magicznych rozbÅ‚yskach, które sÄ… dla nas jak dla was dzwony na wieżach. Każdy dzieÅ„ ma dziesięć rozbÅ‚ysków i noc również.

Terry nie mógÅ‚ poukÅ‚adać myÅ›li. Zbyt wiele siÄ™ zmieniÅ‚o jak na jednÄ… ucieczkÄ™ z domu. PoczuÅ‚ siÄ™ nagle jak kaleka w obcym kraju, a żoÅ‚Ä…dek podskoczyÅ‚ mu po samo gardÅ‚o. „Niemagiczny… Czym jest ta magia…? JeÅ›li tutaj jest tak istotna, to jak mam niby sobie radzić…?”

- Silonie, ale co ja tu robiÄ™…? – zapytaÅ‚ chÅ‚opiec wyrywajÄ…c siÄ™ z letargu

- Cóż… Jak wszÄ™dzie i u nas bywajÄ… wojny. ProwadziliÅ›my ich wiele, ale jedna byÅ‚a niezwykle dokuczliwa… GłównÄ… jej przyczynÄ… byÅ‚y nasze eksperymenty z wymiarami. Przez przypadek sprowadziliÅ›my na nasz Å›wiat straszne bestie. Niestety w zgieÅ‚ku wojny narodziÅ‚ siÄ™ czÅ‚owiek o niewyobrażalnej Å›wiadomoÅ›ci magii i ogromnych zdolnoÅ›ciach. PodporzÄ…dkowaÅ‚ on sobie te bestie. ZdarzyÅ‚o siÄ™ wiÄ™c tak, że zapanowaÅ‚ nad tym Å›wiatem. ChciaÅ‚ być dobrym wÅ‚adcÄ…, ale jego armia staÅ‚a siÄ™ zagÅ‚adÄ… dla ludzkoÅ›ci. Ów bestie aby żyć musiaÅ‚y gromadzić wokół siebie ogromne pokÅ‚ady smoczej siarki, która dla nas jest trujÄ…ca. SpowodowaÅ‚o to niekorzystne zmiany w atmosferze i Å›mierć wielu ludzi. Byli tacy, którzy nie chcieli aby niewinni umierali w zamian za utrzymanie armii, a byÅ‚ wÅ›ród nich nasz mistrz. UtworzyÅ‚ potajemnie radÄ™ magów, w której i ja siÄ™ znalazÅ‚em. Wspólnymi siÅ‚ami pokonaliÅ›my ówczesnego wÅ‚adcÄ™. A trwaÅ‚o to w przeliczeniu na wasz czas ponad półtora tysiÄ…ca lat. WÅ‚adca zwany w dawnym jÄ™zyku smoczym zostaÅ‚ zabity, a jego bestie uwiezione.

Terry pokładał na Silona z niepokojem. Na twarzy starca rysowało się rozmyślenie i zasięganie w głębokie wspomnienia, niekiedy przerażające.

- To był straszny czas dla ludzkości. Jeden amlug był w stanie pokonać setki, a nawet tysiące osób. Gdy uwięziliśmy te bestie zaczął nimi przewodniczyć stary smok, który był ich wodzem jeszcze nim przybyli do tego wymiaru. Dzięki temu otrzymaliśmy pewność, że bestie już na nas nie najadą, jako że ich wódz jest stary i niezdolny do prowadzenia bitwy. Niestety po zakończeniu wojny umknął nam jeden szczegół: syn wielkiego czarodzieja, Smoczego Władcy, narodził się w naszym mieście, a gdy wzrósł na maga zdolniejszego i potężniejszego od swojego ojca postanowił dokończyć to co on zaczął. Miał być obiecującym dobroczyńcą, a stał się kolejnym ogniwem w łańcuchu wojen . Stosuje teraz techniki magiczne u nas zakazane i nieczyste, których twórcą jest jego ojciec, a w działaniach jest równie przebiegły.

- No dobrze, ale co ja mam z tym wspólnego?

- Odpowiedź jest znacznie bardziej skomplikowana… Podejrzewamy, że czasem… niektórzy ludzie, bÄ…dź istoty wiedzÄ… o czymÅ›… o czym nie wiedzÄ…, że wiedzÄ…… znaczy…

- I niby ja taki jestem?

Silon zmieszał się. Widocznie nie miał przygotowanej jeszcze odpowiedzi na to pytanie. Wyglądał jakby czekał na jakiś cud, który go wybawi od odpowiedzi, jednak gdy takowy się nie zjawił starzec wybełkotał:
- To… jest tak, że… każdy ma w sobie coÅ› ukrytego i być może Ty o tym czymÅ› jeszcze nie wiesz… Ale niestety nie mogÄ™ zostać dÅ‚użej by ci o tym opowiedzieć, bo zaraz mamy zebranie rady. Zaraz ktoÅ› tu do Ciebie przyjdzie.

Mężczyzna szybkim krokiem opuścił komnatę Terrego zostawiając chłopca z burzą myśli. Gdyby łóżko nie zniknęło kilka chwil wcześniej, rzuciłby się na nie by dać wypoczynek zmęczonym kończynom podczas gdy umysł rozprawia się z tym wszystkim, co się stało. Terry siedział na niewielkim krzesełku i nawet nie wiedział co może teraz zrobić. Chciał wstać, ale mdłości zagroziły poważnie jego żołądkowi, wiec po prostu siedział i myślał. Myśli wirowały mu w głowie, a on sam bał się, że zaczyna wirować wraz z nimi. W końcu cała komnata zaczęła się kręcić wokół chłopca. W jednym momencie napięte mięśnie rozluźniły się pozwalając Terremu osunąć się na ziemię.

Achti - 2008-06-09, 21:17

Hm, zapowiada siÄ™ interesujÄ…co. Chwilowo nie mam czasu, ale na pewno jeszcze dzisiaj przeczytam i skomentujÄ™.

[ Dodano: 2008-06-09, 23:23 ]
Niekonsekwencja czasowa we wstępie. Najpierw piszesz, że orzeł szybuje, a później, że zobaczył. Kiedy zaczniesz pisać w jednym czasie, to warto się tego trzymać.
Cytat:
Kolejna porażka tylko zbliża nas do sukcesu mój przyjacielu.

Przed ‘mój’ przecinek.
Cytat:
Ptak zleciał na ziemię, aby zjeść resztki z miski

A skąd tu nagle miska? Nic o niej wcześniej nie pisałeś, warto byłoby napisać, że stoi obok ogniska, bo jeszcze sobie pomyślę, że z nieba spadła.
Cytat:
Po chwili ignorując swojego orła podniósł miskę

„ignorujÄ…c swojego orÅ‚a” to wtrÄ…cenie, oddziel je przecinkami.
Cytat:
ze swojego bukłaku

Bukłaka.
Cytat:
zaczął szeptać coś pod nosem

Może to i nie jest błąd, ale zazwyczaj pisze się albo szeptać, albo mruczeć coś pod nosem.
Cytat:
Choć normalnie orzeł wystraszyłby się tym razem nawet nie drgnął

Przecinek przed „tym”.
Cytat:
To nie pierwszy raz, gdy widział ten wzrok drapieżnika na tej twarzy.

Nie rozumiem. W sensie, że wędrowiec ma wzrok drapieżnika? Wypadałoby to przerobić.
Cytat:
po około pół dnia

Połowie dnia.
Cytat:
- Dól Amlug – uÅ›miech pojawiÅ‚ siÄ™ na posÄ™pnej twarzy .

Zapis dialogów. Wysłałem Ci taki mały poradnik na PW, myślę, że jak go przeczytasz to będziesz wiedział, gdzie jest błąd w tym zdaniu.
Cytat:
Po kilku sekundach dopiero koniec laski zaczął wydobywać z siebie zieloną, mroczną poświatę,

„Dopiero po kilku sekundach, z koÅ„ca laski zaczęła wydobywać siÄ™ zielona, mroczna poÅ›wiata”
Cytat:
się zbliża godzina

Zbliża się.
Cytat:
Nie ludzka

Nieludzka.
Cytat:
skoÅ„czyli jak ci tutaj – wzrokiem wskazaÅ‚ wiÄ™kszÄ… stertÄ™ koÅ›ci – ty też tak skoÅ„czysz.

Zapis dialogów.
Cytat:
Czuł niemoc wobec tego co może się zaraz stać.

Przed „co” przecinek.
Cytat:
duży biały budynek.

Duży, biały.
Cytat:
a nocny, mróz

Bez przecinka.
Cytat:
Wybór należy do ciebie młody podróżniku.

, młody
Cytat:
Chłopiec odzyskał ciało dopiero gdy wokoło zmaterializowała

Dopiero, gdy
Cytat:
Gdy wszystko się zatrzymało i zlepiło nagły wiatr ucichł i czas zaczął powoli ruszać do przodu.

I zlepiło,
Cytat:
Pomieszczenie w jakim się znajdowali przypominało dużą salę tronową

,w jakim siÄ™ znajdowali,
Cytat:
- Witaj z powrotem Silonie. Czy to jest ten po którego wyruszyłeś?

, Silonie. […] ten, po którego.
Cytat:
niezgrabnie podnoszÄ…c siÄ™ z ziemi.

, niezgrabnie.
Cytat:
Świat z którego przybywamy

, z którego przybywamy,
Cytat:
- Tak mistrzu.

Tak, mistrzu.
Cytat:
Silon skłonił się i wymijając innych ludzi wyprowadził Terrego

I, wymijając innych ludzi, wyprowadził
Cytat:
któro o dziwo nie posiadało

Które, o dziwo, nie posiadało
Cytat:
Tuz

Tuż.
Cytat:
która zamiast normalnych kształtów była kulą z kamienia.

Może to i jest poprawnie, ale ja bym to trochę przerobił, bo stylistycznie trochę głupio brzmi.
Cytat:
Gdy stanęli na dnie Silon zwrócił się do chłopca:

, Silon.
Cytat:
tym jak funkcjonuje

Tym, jak.
Cytat:
Gdy ruszyli przez nie Terry

, Terry
Cytat:
zapewne usłyszałeś zwą

, zwÄ….
Cytat:
jakiej siÄ™

, jakiej
Cytat:
wymiar w którym

Wymiar, w którym
Cytat:
planeta zmieniła nieznacznie tor swojego lotu i prędkość

, planeta
Cytat:
Niestety w zgiełku wojny narodził się człowiek o niewyobrażalnej świadomości magii i

, w zgiełku wojny,
Cytat:
chcieli aby niewinni

, aby
Cytat:
Gdy uwięziliśmy te bestie zaczął nimi przewodniczyć stary smok, który był ich wodzem jeszcze nim przybyli do tego wymiaru

, zaczÄ…Å‚.
BTW, to jak mógł nimi przewodniczyć, skoro były uwięzione?
Cytat:
od swojego ojca postanowił

, postanowił
Cytat:
dokończyć to co on

To, co on.
Cytat:
Terrego zostawiając chłopca

, zostawiajÄ…c.
Cytat:
kończynom podczas

, podczas gdy
Cytat:
nie wiedział co może teraz zrobić

, co może teraz zrobić.
Cytat:
rozluźniły się pozwalając Terremu

, pozwalajÄ…c.

To tak słowem wstępu. To, co najbardziej rzuciło mi się w oczy.

Cóż, fabuÅ‚a mi siÄ™ podoba. Masz dość dobry styl, ale trudno ocenić coÅ› wiÄ™cej po jednym rozdziale. Jak na razie nie widzÄ™ żadnych logicznych nieÅ›cisÅ‚oÅ›ci. Strasznie kuleje u Ciebie interpunkcja, najwidoczniej nie masz „zmysÅ‚u przecinkowego”. NaprawdÄ™ trudno napisać na razie coÅ› wiÄ™cej, w każdym bÄ…dź razie ja nie widzÄ™ jakiÅ› stylizacji na Tolkiena, na co zwróciÅ‚a uwagÄ™ Somebody. Jedyne, co mi przywiodÅ‚o na myÅ›l WÅ‚adcÄ… PierÅ›cieni to ta Å›ciana i pukanie w niÄ… laskÄ…, ale to raczej marne skojarzenie ^^ Zapowiada siÄ™ dość oryginalnie, jedyne co irytuje, to wÅ‚aÅ›nie ta nieszczÄ™sna interpunkcja.

Rivenris - 2008-06-09, 23:40

O rany ^^ To jest dopiero krytyka na którą czekałem ^^ Dzięki Achti, za ten poradnik również :prosze:
Jeśli chodzi o przecinki, czy zagubione słowa, to przeważnie jest to efekt szybszego myślenia i wyobrażania niż pisania, co kończy się zwykle maratonem klawiaturowym -.-'

Ale przynajmniej mniej błędów zauważyłeś w drugiej części co oznacza chyba poprawę xD
Achti napisa³/a:
Niekonsekwencja czasowa we wstępie. Najpierw piszesz, że orzeł szybuje, a później, że zobaczył. Kiedy zaczniesz pisać w jednym czasie, to warto się tego trzymać.
Ten błąd już dawno poprawiłem ;] Niestety tutaj nie mogłem tego zrobić, bo post istniał pewien czas.
Achti napisa³/a:
A skąd tu nagle miska? Nic o niej wcześniej nie pisałeś, warto byłoby napisać, że stoi obok ogniska, bo jeszcze sobie pomyślę, że z nieba spadła.
Nie lubię pisać o niektórych szczegółach. Wolę skupiać uwagę czytelnika na ważnych sprawach, a potem pokazywać mu, że gdyby wcześniej "rozejrzał się dokładnie dookoła" to spostrzegłby m in miskę. Wiem, że to głupio opisałem, ale nie potrafię określić słowem o co mi dokładnie chodzi podczas pisania...
Cytat:
BTW, to jak mógł nimi przewodniczyć, skoro były uwięzione?

Cała historia w pełni nie jest do końca opisana i w książce pewnie nie będzie nigdy, bo niektórych szczegółów jest po prostu zbyt wiele. Stąd takie historyczne niejasności, bo czasem za dużo usunę i potem nie do końca uzupełniam coś, co dla mnie w moim umyśle jest pełne. Co do niewoli smoczej jest ona powiedzmy wyznaczona na pewnym obszarze, którego nie wolno im opuszczać, natomiast wewnątrz żyją one same dla siebie i egzystują pod ograniczonym nadzorem ludzi.

Jeszcze raz dzięki :spoko: Z pewnością dużą część z Twoich rad uwzględnię w kontynuacji ;]

Source - 2008-12-29, 19:48

Mi tam interpunkcja nie przeszkadzała ale może dlatego, że dawno nie czytałem tak wciągającego opowiadania ;>
Też nie widzę tutaj jakiegoś szczególnego związku z Tolkienem :P
Władca Pierścieni jest raczej hmm jakby to nazwać, jest napisany bardziej zawiłym językiem przypominającym mowę elfów.
Zaś tutaj ta gra postaci: smoki-sokół-mroczna,jasna magia-tajemnica bohatera... kojarzy mi się z czystą wyobraźnią i białym granitem :P
(tak, tak wiem... nie rozumiecie o co mi chodzi ale takie mam skojarzenia z każdą książką, która mi przypomina jakiś przedmiot ^^ dla tego opowiadania jest to smocze oko i biały granit)

Czekam na dalszą część :mg: :mg: :mg: :mg: :mg: :mg: :mg: :mg: :mg:

xacreus2 - 2024-01-17, 02:40

http://audiobookkeeper.ru/book/11483
http://cottagenet.ru/plan/575
http://eyesvision.ru/lectures/13
http://eyesvisions.com/eyes-care
http://factoringfee.ru/t/669243
http://filmzones.ru/t/170480
http://gadwall.ru/t/292602
http://gaffertape.ru/t/396768
http://gageboard.ru/t/668078
http://gagrule.ru/t/266991
http://gallduct.ru/t/673405
http://galvanometric.ru/t/352276
http://gangforeman.ru/t/144565
http://gangwayplatform.ru/t/188055
http://garbagechute.ru/t/851308
http://gardeningleave.ru/t/143523
http://gascautery.ru/t/596497
http://gashbucket.ru/t/284355
http://gasreturn.ru/t/771352
http://gatedsweep.ru/t/558858
http://gaugemodel.ru/t/676704
http://gaussianfilter.ru/t/674697
http://gearpitchdiameter.ru/t/656461
http://geartreating.ru/t/568910
http://generalizedanalysis.ru/t/356178
http://generalprovisions.ru/t/558382
http://geophysicalprobe.ru/t/559165
http://geriatricnurse.ru/t/139153
http://getintoaflap.ru/t/139256
http://getthebounce.ru/t/137995
http://habeascorpus.ru/t/629788
http://habituate.ru/t/629780
http://hackedbolt.ru/t/343762
http://hackworker.ru/t/625283
http://hadronicannihilation.ru/t/624283
http://haemagglutinin.ru/t/622605
http://hailsquall.ru/t/139660
http://hairysphere.ru/t/449418
http://halforderfringe.ru/t/561073
http://halfsiblings.ru/t/561799
http://hallofresidence.ru/t/562027
http://haltstate.ru/t/449427
http://handcoding.ru/t/565329
http://handportedhead.ru/t/668827
http://handradar.ru/t/561429
http://handsfreetelephone.ru/t/137814
http://hangonpart.ru/t/197087
http://haphazardwinding.ru/t/406193
http://hardalloyteeth.ru/t/299121
http://hardasiron.ru/t/328272
http://hardenedconcrete.ru/t/566266
http://harmonicinteraction.ru/t/303264
http://hartlaubgoose.ru/t/140779
http://hatchholddown.ru/t/262320
http://haveafinetime.ru/t/298284
http://hazardousatmosphere.ru/t/156392
http://headregulator.ru/t/196170
http://heartofgold.ru/t/295791
http://heatageingresistance.ru/t/295209
http://heatinggas.ru/t/620897
http://heavydutymetalcutting.ru/t/314862
http://jacketedwall.ru/t/298844
http://japanesecedar.ru/t/305028
http://jibtypecrane.ru/t/602026
http://jobabandonment.ru/t/602741
http://jobstress.ru/t/602727
http://jogformation.ru/t/606244
http://jointcapsule.ru/t/550122
http://jointsealingmaterial.ru/t/582695
http://journallubricator.ru/t/141715
http://juicecatcher.ru/t/526617
http://junctionofchannels.ru/t/301503
http://justiciablehomicide.ru/t/315479
http://juxtapositiontwin.ru/t/319904
http://kaposidisease.ru/t/305346
http://keepagoodoffing.ru/t/373425
http://keepsmthinhand.ru/t/339956
http://kentishglory.ru/t/634174
http://kerbweight.ru/t/281601
http://kerrrotation.ru/t/344500
http://keymanassurance.ru/t/302752
http://keyserum.ru/t/297235
http://kickplate.ru/t/157510
http://killthefattedcalf.ru/t/604267
http://kilowattsecond.ru/t/605286
http://kingweakfish.ru/t/608572
http://kinozones.ru/film/471
http://kleinbottle.ru/t/610537
http://kneejoint.ru/t/604565
http://knifesethouse.ru/t/611202
http://knockonatom.ru/t/473680
http://knowledgestate.ru/t/604208
http://kondoferromagnet.ru/t/266312
http://labeledgraph.ru/t/774923
http://laborracket.ru/t/157616
http://labourearnings.ru/t/254695
http://labourleasing.ru/t/364126
http://laburnumtree.ru/t/670465
http://lacingcourse.ru/t/574198
http://lacrimalpoint.ru/t/537193
http://lactogenicfactor.ru/t/526628
http://lacunarycoefficient.ru/t/300466
http://ladletreatediron.ru/t/173907
http://laggingload.ru/t/285533
http://laissezaller.ru/t/321029
http://lambdatransition.ru/t/196667
http://laminatedmaterial.ru/t/326082
http://lammasshoot.ru/t/295214
http://lamphouse.ru/t/480546
http://lancecorporal.ru/t/299085
http://lancingdie.ru/t/171786
http://landingdoor.ru/t/281624
http://landmarksensor.ru/t/654833
http://landreform.ru/t/468640
http://landuseratio.ru/t/300696
http://languagelaboratory.ru/t/663070
http://largeheart.ru/shop/1161563
http://lasercalibration.ru/shop/1163583
http://laserlens.ru/lase_zakaz/731
http://laserpulse.ru/shop/590847
http://laterevent.ru/shop/1178730
http://latrinesergeant.ru/shop/452529
http://layabout.ru/shop/453212
http://leadcoating.ru/shop/599917
http://leadingfirm.ru/shop/106058
http://learningcurve.ru/shop/465842
http://leaveword.ru/shop/466130
http://machinesensible.ru/shop/269495
http://magneticequator.ru/shop/575596
http://magnetotelluricfield.ru/shop/268270
http://mailinghouse.ru/shop/268771
http://majorconcern.ru/shop/576216
http://mammasdarling.ru/shop/575707
http://managerialstaff.ru/shop/160463
http://manipulatinghand.ru/shop/614235
http://manualchoke.ru/shop/598782
http://medinfobooks.ru/book/1409
http://mp3lists.ru/item/207
http://nameresolution.ru/shop/1042038
http://naphtheneseries.ru/shop/176695
http://narrowmouthed.ru/shop/461722
http://nationalcensus.ru/shop/1055801
http://naturalfunctor.ru/shop/501600
http://navelseed.ru/shop/102895
http://neatplaster.ru/shop/455316
http://necroticcaries.ru/shop/178267
http://negativefibration.ru/shop/507465
http://neighbouringrights.ru/shop/639838
http://objectmodule.ru/shop/177245
http://observationballoon.ru/shop/10570
http://obstructivepatent.ru/shop/98914
http://oceanmining.ru/shop/469850
http://octupolephonon.ru/shop/572097
http://offlinesystem.ru/shop/148920
http://offsetholder.ru/shop/202971
http://olibanumresinoid.ru/shop/149924
http://onesticket.ru/shop/580005
http://packedspheres.ru/shop/582200
http://pagingterminal.ru/shop/684368
http://palatinebones.ru/shop/683699
http://palmberry.ru/shop/579137
http://papercoating.ru/shop/583751
http://paraconvexgroup.ru/shop/689277
http://parasolmonoplane.ru/shop/1168650
http://parkingbrake.ru/shop/1168669
http://partfamily.ru/shop/1173682
http://partialmajorant.ru/shop/1172592
http://quadrupleworm.ru/shop/1541398
http://qualitybooster.ru/shop/1499184
http://quasimoney.ru/shop/595960
http://quenchedspark.ru/shop/599130
http://quodrecuperet.ru/shop/1072533
http://rabbetledge.ru/shop/1074621
http://radialchaser.ru/shop/336999
http://radiationestimator.ru/shop/510189
http://railwaybridge.ru/shop/597631
http://randomcoloration.ru/shop/517654
http://rapidgrowth.ru/shop/914297
http://rattlesnakemaster.ru/shop/1080246
http://reachthroughregion.ru/shop/344422
http://readingmagnifier.ru/shop/514402
http://rearchain.ru/shop/726778
http://recessioncone.ru/shop/638961
http://recordedassignment.ru/shop/1011922
http://rectifiersubstation.ru/shop/1054581
http://redemptionvalue.ru/shop/1063251
http://reducingflange.ru/shop/1680773
http://referenceantigen.ru/shop/1693710
http://regeneratedprotein.ru/shop/1762310
http://reinvestmentplan.ru/shop/1774477
http://safedrilling.ru/shop/1819148
http://sagprofile.ru/shop/1057163
http://salestypelease.ru/shop/1849432
http://samplinginterval.ru/shop/1875799
http://satellitehydrology.ru/shop/1481583
http://scarcecommodity.ru/shop/1493420
http://scrapermat.ru/shop/1480491
http://screwingunit.ru/shop/1495032
http://seawaterpump.ru/shop/1556130
http://secondaryblock.ru/shop/1417586
http://secularclergy.ru/shop/1488781
http://seismicefficiency.ru/shop/338656
http://selectivediffuser.ru/shop/400661
http://semiasphalticflux.ru/shop/402407
http://semifinishmachining.ru/shop/1687749
http://spicetrade.ru/spice_zakaz/731
http://spysale.ru/spy_zakaz/731
http://stungun.ru/stun_zakaz/731
http://tacticaldiameter.ru/shop/483693
http://tailstockcenter.ru/shop/491209
http://tamecurve.ru/shop/499133
http://tapecorrection.ru/shop/502086
http://tappingchuck.ru/shop/488508
http://taskreasoning.ru/shop/499918
http://technicalgrade.ru/shop/1822672
http://telangiectaticlipoma.ru/shop/1881251
http://telescopicdamper.ru/shop/1902099
http://temperateclimate.ru/shop/784111
http://temperedmeasure.ru/shop/402275
http://tenementbuilding.ru/shop/981447
http://tuchkas.ru/
http://ultramaficrock.ru/shop/981895
http://ultraviolettesting.ru/shop/484034


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group