Forum Dyskusyjne
dla wszystkich!

Rozmowy Poetów - Ulubiony wiersz

Asik - 2009-07-05, 17:58
Temat postu: Ulubiony wiersz
Na pewno macie jakieś ulubione, szczególne wiersze. Jakie?

Dla mnie jednym z takich wierszy jest 'My z drugiej połowy XX wieku' Ewy Lipskiej

My z drugiej połowy XX wieku
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów

Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi

Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogardliwie ramionami

Silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami

Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce
umieramy z miłości

Yenna - 2009-07-07, 13:17

Mój ulubiony to "Dotknąć..." Rafała Wojaczka

"Dotknąć..."

Dotknąć deszczu, by stwierdzić, że pada
Nie deszcz, tylko pył z Księżyca spada

Dotknąć ściany, by stwierdzić, że mur
Nie jest ścianą, lecz kurtyną z chmur

Ugryźć kromkę, by stwierdzić, że żyto
Zjadły szczury i piekarz też zginął

Łyknąć wody, by stwierdzić, że studnia
Wyschła oraz wszystkie inne źródła

Wyrzec słowo, by stwierdzić, że głos
Jest krzykiem i nikogo to nie obchodzi

Mószka - 2009-07-07, 14:10

Jednego nie dam rady wybrać ;D muszę podać kilka

Wisława Szymborska - Nic dwa razy

Nic dwa razy sie nie zdarza
I nie zdarzy. Z tej przyczyny
Zrodzilismy sie bez wprawy
I pomrzemy bez rutyny.

Choćbyśmy uczniami byli
Najlepszymi w szkole świata,
Nie bedziemy repetować
Żadnej zimy ani lata.

Żaden dzień sie nie powtórzy,
Nie ma dwóch podobnych nocy,
Dwóch tych samych pocałunków,
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Wczoraj, kiedy twoje imię
Ktos wymówił przy mnie głośno,
Tak mi było, jakby róża
Przez otwarte wpadła okno.

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
Odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?

Czemu ty sie, zła godzino,
Z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś- a więc musisz minąć.
Miniesz- a więc to jest piękne.

Uśmiechnięci, wpółobjęci,
Spróbujemy szukać zgody,
Choć różnimy sie od siebie,
Jak dwie krople czystej wody.


********


Halina Poświatowska - Lustro

jestem zaczadzona pięknem mojego ciała.
patrzyłam dzisiaj na siebie twoimi oczyma. odkryłam
miękkie zagięcie ramion znużoną okrągłość piersi
które chcą spać i powoli na przekór sobie staczają się
w dół. moje nogi rozchylające się oddające bezmier-
nie aż po krańce których nie ma to co jest mną i poza
mną pulsuje w każdym liściu w każdej kropli deszczu.
widziałam się jak gdyby poprzez szkło w twoich
oczach patrzących na mnie czułam twoje ręce na
ciepłej napiętej skórze moich ud i posłuszna twojemu
rozkazowi stałam naga naprzeciw wielkiego lustra.
a potem zasłoniłam oczy twoje żeby nie widzieć i nie
czuć samotności mojego rozkwitłego tobą ciała.


********


Halina Poświatowska - Zawsze kiedy chcę żyć krzyczę

zawsze kiedy chcę żyć krzyczę
gdy życie odchodzi ode mnie
przywieram do niego
mówię - życie
nie odchodź jeszcze

jego ciepła ręka w mojej ręce
moje usta przy jego uchu
szepczę

życie
- jak gdyby życie było kochankiem
który chce odejść -

wieszam mu się na szyi
krzyczę

umrę jeśli odejdziesz


********

Halina Poświatowska - Wiersz dla mnie

Hasiu Hasieńko
nie bój się nie
masz takie ładne usta
i takie oczy wiesz —
zaciśniesz ładne usta
zamkniesz ładne oczy
i jeszcze dłoń w niewielką zwiniesz pięść
Hasiu — Hasieńko
miałaś sukienkę w kropki
miałaś
lubiłaś dzwonić koralikami
lubiłaś —
i miasto które przychodzi w nocy
kochałaś — tak
spójrz —
to wcale nie tak daleko
oni mówią — niebo
spójrz to całkiem blisko
oni mówią — noc
a ty — wrócisz do miasta —
wykwitniesz imieniem
na ustach —
Hasiu Hasieńko
już trzeba iść — no chodź

Yenna - 2009-07-07, 14:40

4 najlepszy... :)



Julian Tuwim "Ciemność"

„Ciemność”

Wulkan strachu za oknem wyrasta,
Lawą mroku po brzegi napływa.
Huczą głucho piwnice miasta,
Wzrokiem judzi północ mrukliwa.

Zwierzę ciężkie, gęste, prastare
Z góry długo i żmudnie się toczy,
Zwierzę z głębin, rozlane, szare
Niską chmurą zasnuwa oczy.

Smutnie wzdycha noc małomówna,
Ciemną wodą piwnice bulgocą.
Tak umarła, pochłonięta nocą,
Ostatnia księżycówna.

--------------------------------------

Maria Konopnicka "Jest w piersi mojej"

"Jest w piersi mojej"

Jest w piersi mojej cichy grób,
Żaden go kwiat nie stroi
I żaden tam nie leży trup
W śmiertelnej swej ostoi...
Nie dzwoni nad nim dzwonów spiż,
Nie ciężą ziemi bryły;
Nie sterczy kamień ani krzyż
U cichej tej mogiły...
Tylko w nią zapadł promień ten,
Co złocił moje życie...
Tylko w niej leży cichy mój sen
I ufne serca bicie!

--------------------------------------
Ernest Bryll "Lawina"

"Lawina"



Tyle się stało i nic się nie stało?

Chociaż się niebo nad nami łamało
Chociaż się otworzyła wielka rana ziemi

Czy zostaniemy dalej głusi, ciemni, niemi
Rozumiejący wszystko ale tak niezmienni
Jak lawina - w płomieniu której się uciera
Skała o skałę. Aby z tego pędu
Zera się wygładzały znowu w obłość zera
W rozwalisko jałowe. Kamienisko błędów?...

---------------------------------------

Czesław Miłosz "Obłoki"

"Obłoki"


Obłoki, straszne moje obłoki,
jak bije serce, jaki żal i smutek ziemi,
chmury, obłoki białe i milczące,
patrzę na was o świcie oczami łez pełnemi
i wiem, że we mnie pycha, pożądanie
i okrucieństwo, i ziarno pogardy
dla snu martwego splatają posłanie,
a kłamstwa mego najpiękniejsze farby
zakryły prawdę. Wtedy spuszczam oczy
i czuję wicher, co przeze mnie wieje,
palący, suchy. O, jakże wy straszne
jesteście, stróże świata, obłoki! Niech zasnę,
niech litościwa ogarnie mnie noc.

vicky - 2009-07-24, 11:38

” Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.

Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.

I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.

Lubię to - i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata.”

Tetmajer

Mószka - 2009-07-24, 11:45

vicky napisa/a:
” Lubię, kiedy kobieta

:doh: jak mogłam o tym zapomnieć! :serce:

vicky - 2009-07-24, 11:45

Kocham ten wiersz... mmm :)
Żabka - 2009-07-24, 12:03

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska 'Aeroplan'
Aeroplan, najpiękniejszy ptak biały,
leci w oddal, ponad chmur szarzyznę -
Ma skrzydła jak szarańcza. Jest jak orzeł śmiały.
A oczy ma i serce mężczyzny.

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska 'Anioł odszedł..'
Skrwawione ręce, opalone skrzydła -
Anioł usłyszał - "Odejdź! nic nie wskórasz."
I już nie błyszczą srebrne w słońcu pióra,
Lecz czarna wstaje przeciw chmurze chmura..


Halina Poświatowska 'Jestem Julią'
Jestem Julią
mam lat 23
dotknęłam kiedyś miłości
miała smak gorzki
jak filiżanka ciemnej kawy
wzmogła
rytm serca
rozdrażniła
mój żywy organizm
rozkołysała zmysły

odeszła

Jestem Julią
na wysokim balkonie
zawisła
krzyczę wróć
wołam wróć
plamię
przygryzione wargi
barwą krwi

nie wróciła

Jestem Julią
mam lat tysiąc
żyję

Emmari - 2009-07-24, 14:31

Rafał Wojaczek - Głos kobiecy

Różdżkarzu, ślepy już dawno światło inne
Niż mieszkające w długich włosach żył
To osobliwe światło mojej krwi:
Nie muszę wołać Cię, bo wiem , że przyjdziesz

I wiem: znów uda Ci się mnie zaskoczyć
Wcześniej, nim zdąży zapowiedzieć słuch
Jako gościniec przyniesiesz mi znów
Topór swej długo ostrzonej nagości

A kiedy, czując w sobie nagłe ostrze
W największym strachu krzyknę: Kocham Cię
Wtedy, rzeźniku, znów przekonasz się:
Kobiety mówią czasem ludzkim głosem

Eos - 2009-07-24, 15:06

Zgon Zefira
Kniaźnin Dionizy Franciszek

Zefir w Eliny warkoczu
Miękkie rozgarnia kędziory;
I ognie chwyta z jej oczu
Rozkosznej pełen przekory,

Na ustach i twarzy świeżej
On u niej coraz omdlewa;
A milszej łaknąc kradzieży
Szatę jej nawet podwiewa.

Ja czynie zdrowia ofiarę,
Ja dla niej ginę, umieram,
A za te czułość i wiarę,
Ostrość i wstręty odbieram.

Ach! czegóż serce tu życzy?
Patrz! oto Zefir utonął
Na łonie wdzięków, w słodyczy
Poigrał z ogniem i spłonął.

Asik - 2009-07-25, 00:32

Wczoraj była 30sta rocznica śmierci E. Stachury, więc dodaje jeden jego wiersz - zresztą mój ulubiony:

Musisz mi pomóc

Kocham za siebie, kocham za ciebie,
Kocham jeden za dwoje.
Słońce po niebie, księżyc po niebie,
Gwiazdy po niebie, chmury po niebie -
Wszystko spoczywa na mojej głowie!

Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
Swoją miłością musisz mi pomóc;
Musisz pokochać mnie więcej,
Bliżej wyciągnąć kochane ręce
Musisz!

Sam nie podołam, sam nie dam rady
Unieść tyle miłości.
Księżyc i gwiazdy, chmury i słońce,
Lody wciąż łamać, ciągle i ciągle,
Sił mi brakuje, o pomoc proszę!

Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
Swoją miłością musisz mi pomóc;
Musisz pokochać mnie więcej,
Bliżej wyciągnąć kochane ręce
Musisz!

Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
Swoją miłością musisz mi pomóc;
Musisz pokochać mnie więcej,
Żebym się nie mógł w głęboką wodę
Rzucić!

Zaheel - 2009-07-25, 18:45

Andrzej Bursa
Nauka chodzenia

Tyle miałem trudności
z przezwyciężeniem prawa ciążenia
myślałem że jak wreszcie stanę na nogach
uchylą przede mną czoła
a oni w mordę
nie wiem co jest
usiłuję po bohatersku zachować pionową postawę
i nic nie rozumiem
"głupiś" mówią mi życzliwi (najgorszy gatunek łajdaków)
"w życiu trzeba się czołgać czołgać"
więc kładę się na płask
z tyłkiem anielsko-głupio wypiętym w górę
i próbuję
od sandałka do kamaszka
od buciczka do trzewiczka
uczę się chodzić po świecie

Dziś to mój ulubiony wiersz. :)

Krystyna - 2009-07-25, 21:11

Najpiękniejszy, najcudowniejszy, najbardziej mój
...

Pantera, Rilke Rainer Maria


Tak ją znużyły mijające pręty,

że jej spojrzenie całkiem się zamąca.

Jakby nie miał tysiąc prętów świat zaklęty

i nie ma świata prócz prętów tysiąca.



Jej miękki chód na opór nie napotka,

wedrując wewnątrz najmniejszego pola -

to jakby taniec siły wokół środka,

w którym zdrętwiała trwa ogromna wola.



Niekiedy źrenic unosi zasłonę

cicho. - I obcy obraz się przedziera.

Idzie przez ciała milczenie stężone -

i w głębi Serca bezgłośnie umiera.

lapicaroda - 2009-07-27, 19:44

Jeżeli patrząc pod kątem wiersza, który zrobił na mnie wrażenie od strony estetycznej:

Stanisław Grochowiak- Płonąca żyrafa

Tak
To jest coś
Biedna konstrukcja człowieczego lęku
Żyrafa kopcąca się pomaleńku
Tak
To jest coś
Coś z tamtej ściany z aspiryny i potu
Ta mordka podobna do roztrzaskanego kulomiotu
Tak
To jest coś
Czemu próchniejecie od brody do skroni
Jaki wam ząbek w pustej czaszce dzwoni
Tak
To jest coś
Coś co nas czeka
Użyteczne i groźne
Jak noga
Jak serce
Jak brzuch i pogrzebacz
Ciemna mogiła człowieczego nieba
Tak
To jest coś
O wiersz ja ten piszę
Sobie a osłom
Dwom zreumatyzowanym
Jednemu z bólem zęba
Oni go pojmą
Tak
To jest coś
Bo życie
Znaczy:
Kupować mięso Ćwiartować mięso
Zabijać mięso Uwielbiać mięso
Zapładniać mięso Przeklinać mięso
Nauczać mięso i grzebać mięso
I robić z mięsa I myśleć z mięsem
I w imię mięsa Na przekór mięsu
Dla jutra mięsa Dla zguby mięsa
Szczególnie szczególnie w obronie mięsa
A ONO SIĘ PALI
Nie trwa
Nie stygnie
Nie przetrwa i w soli
Opada
I gnije
Odpada
I boli
Tak
To jest coś


..a jeśli patrzeć pod kątem bardziej osobistym, z pewnością ważny jest dla mnie ten wiersz. to jeden z tych, o których się mówi ''to o mnie''. Deklamowałam go nawet na egzaminie:


Jan Lechoń- Bez tytułu (''Pytasz , co w moim życiu...'')

Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczą główną,
Powiem ci: śmierć i miłość - obydwie zarówno.
Jednej oczu się czarnych, drugiej - modrych boję.
Te dwie są me miłości i dwie śmierci moje.

Przez niebo rozgwieżdżone, wpośród nocy czarnej,
To one pędzą wicher międzyplanetarny,
Ten wicher, co dął w ziemię, aż ludzkość wydała,
Na wieczny smutek duszy, wieczną rozkosz ciała.

Na żarnach dni się miele, dno życia się wierci,
By prawdy się najgłębszej dokopać istnienia -
I jedno wiemy tylko. I nic się nie zmienia.
Śmierć chroni od miłości, a miłość od śmierci.

Yenna - 2009-07-30, 16:13

Śpieszmy się

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak kro.wa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą


ks. Jan Twardowski

Kya - 2009-07-31, 23:48

Krzysztof Kamil Baczyński- Dwie miłości

Więc pokochałeś kruche, ciepłe ciało,
które się w formach słowiczych ustało,
jak mleko płynie w szklanym smukłym dzbanie,
skrzypiec ma smutek i roślin śpiewanie.
Więc pokochałeś je. Jak ruczaj sobie
przed oczy stawiasz, aby twarze obie:
i ta odbita, i twoja prawdziwa,
były jak jeden ruch, co poukrywa
ziemię jak pożar i niebo jak jaśmin,
na które jedno serce jest małe i ciasne.
I pokochałeś jeszcze ziemię grozy
z ognistym śladem wielkich kroków bożych,
ziemię, gdzie bracia popieleją z tobą,
gdzie śmierć i wielkość jak dwa gromy obok
stoją u skroni i skrzydłami biją
tym, co umarli, i tym, którzy żyją.
Więc pokochałeś jej rzek bicz srebrzysty
i białe pióra mazowieckiej Wisły,
i góry ciężkie jak chmury na ziemi,
i ludzi skutych - i tak żyjesz niemi.
I kiedy z szablą rozpaloną stoisz
u huraganów ostatniego boju,
i kiedy broń jak życie w dłoni ważysz,
a nie masz łzy na sercu i na twarzy,
gdy rzucasz ciało jak puchy świetliste,
wiotkie jak śpiew, a z nim odbicie czyste,
by mieć twarz jedną nie odbitą w ciszy,
napiętnowaną śmierci czarnym krzyżem,
myślisz, że z Boga musi być ta miłość,
dla której młodość w grobie się prześniło.

Marki - 2009-08-01, 12:17

Kazimierz Przerwa-Tetmajer - A kiedy będziesz moją żoną...

A kiedy będziesz moją żoną...
umiłowaną, poślubioną,
wówczas się ogród nam otworzy,
ogród świetlisty, pełen zorzy.

Rozdzwonią nam się kwietne sady,
pachnąć nam będą winogrady,
i róże śliczne i powoje
całować będą włosy twoje.

Pójdziemy cisi, zamyśleni,
wśród żółtych przymgleń i promieni,
pójdziemy wolno alejami,
pomiędzy drzewa, cisi, sami.

Gałązki ku nam zwisać będą,
narcyzy piąć się srebrną grzędą,
i padnie biały kwiat lipowy
na rozkochane nasze głowy.

Ubiorę ciebie w błękit kwiatów,
niezapominajek i bławatów,
ustroję ciebie w paproć młodą
i świat rozświetlę twą urodą.

Pójdziemy cisi, zamyśleni,
wśród złotych przymgleń i promieni,
pójdziemy w ogród pełen zorzy
kiedy drzwi miłość nam otworzy.


Paweł Heintsch - Jesteś

Jesteś w tych słowach,
choć Cię nie wołałem.
Płonie mi Tobą
każda cząstka mowy.
Ciało jest słowem
a słowo jest ciałem,
cieniem o zmierzchu,
zapachem sosnowym.
Kocham, więc jestem,
Choć coraz mi ciemniej…
To Twoje
światło
jest we mnie.


I tego samego autora wiersz bez tytułu.


I skąd przyjacielu, przyszedłeś
i dokąd idziesz w tęsknocie?
Po co urągasz światu
Burzą słów, których nie mógłby dociec?

Prawda jest zawsze w środku,
Jak cel, w który nigdy nie trafisz
Światu na imię jest pieniądz,
Żądza, ambicja i mafia.

Tęsknota za wielkim Nieznanem
W sercach tak gorzko się łamie-
Daj serce ludziom w ofierze,
Bo chleb zamieni się w kamień.
Idziesz i nie wiesz dokąd,
Bo złudnych bogactw nie pragniesz,
Bo wiesz, że są jak ognik
Błądzący nocą po bagnie.

Płomienia w dłonie nie schwytasz,
A w bagnie się pewnie pogrążysz-
Ogromna bezbrzeżna tęsknota
I tak nie przestanie Ci ciążyć…

Więc idź przed siebie pogodny
I ducha niebu polecaj;
I mów modlitwę wędrowców,
Która otuchę roznieca:

Skąd idę – nie wiem,
Lecz wiem, że idę-
Działam, jak muszę,
Jak mówi serce.
Co będzie zobaczę,
Gdy Bogu zdam sprawę
Z mojej tęsknoty
Za Wielką Niewiadomą ziemi i nieba.

Yenna - 2009-08-04, 23:10

Elegia o... (chłopcu polskim)

Oddzielili cie, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.

Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.

I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pekło?


Krzysztof Kamil Baczyński



KOT W PUSTYM MIESZKANIU

Umrzeć - tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać się między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.

Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.

Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
I żadnych skoków pisków na początek.

Emmari - 2009-08-05, 11:50

Wisława Szymborska - Portret kobiecy


Musi być do wyboru.
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha, albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.

annoth - 2009-08-05, 21:09

Krzysztof Kamil Baczyński


Ten wiersz jak śmierć jest smutny...

I
Ten wiersz jak śmierć jest smutny
i obojętny jak śmierć.
Szare koty pod światło puszą ostrą sierść.
Żółty lament ulicy. gdzie nie chodzi nikt.
Bije trwoga żaglami o codzienność szyb.
II
Niebu blaknie za każdym krokiem. Ogień
wydzwania łuny, a wesołe ptaki
są pożegnaniem moim z ludźmi i bogiem.
Ślepnę, tracę drogi, chodzę torem rakiet.
A więc jesień. Dymi miasto, ptaki płyną na ukos,
liście opadłe z czerwonych kominów fabryk.
Po ulicy chodzą umarli, leża skrzydła oderwane krukom,
czeka powóz i w drzwiach martwy lokaj z kandelabrem.
Wojaż toczy powoli drogi wysokich kasztanów.
Upływam w jesień mniejszy z każdym krokiem,
w pola zasianych zjaw w kolumny ma[r]twych peanów,
w obojętność - mijanych - okien
Gdzie powóz drogą odpływa? Szelestem dymi bruk,
0, najsmutniejsza jesieni, w zamęcie znaków i elips
nad pieśnią kołujesz jak kruk.
Jak miłość powierzoną dwóm życiom - rozdzielić?







Konstanty Ildefons Gałczyński


Pyłem księżycowym

Pyłem księżycowym być na twoich stopach
wiatrem przy twej wstążce,
mlekiem w twoim kubku,
papierosem u ustach,
ścieżką pośród chabrów,
ławką, gdzie spoczywasz,
książką którą czytasz.

Przeszyć cię jak nitką,
otoczyć jest przestwór
być porami roku dla
twych drogich oczy
i ogniem w kominku
i dachem, co chroni
przed deszczem.

ankaanka - 2009-08-12, 16:16

Yenna, nie wiem, czy wiesz, "Spieszmy się" Twardowskiego, z założenia wcale nie miał być wierszem o śmierci (a przynajmniej tak napisał x Jan w swojej autobiografii) :)

A tu kilka moich ulubionych:
Cytat:
Jonasz Kofta > Szary poemat

Gorzały siny płomień
Przepala źródła płuc
Butelkowany gromie
Uderzaj
Chcieć to móc
Na zgniłej włosów słomie
Gdzie czaszki tępy chrzęst
Załóżmy wieńce skromne
Głóg, jaśmin, krwawnik, rdest
Pragnienie jest bezdomne
Codzienność jest bez gwiazd
Zapomnieć, cóż, zapomnę
Nalejcie jeszcze raz
Utopmy swe utopie
Zabijmy drzwi na krzyż
I pijmy
I wypijmy
To wszystko lepsze niż
Kłamać
Psia mać
Macać
Wracać
Próbować
Od nowa
Bo za drzwiami jest ta ludowa
I tak nic się nie stanie przy świadkach
Jeśli przyszło nam życie odsiedzieć
Przy wódzie, lżejsza odsiadka
Poszły konie po betonie
Radiowóz przejechał
Łatwo siedzieć w swoim gronie
Kapuś się uśmiecha
Niucha, czy się coś zaczyna
Upijemy skurwysyna
Seta, seta jeszcze klina
Przymusimy pić
To nie wina skurwysyna
On chce żyć
Zapierdala siódma fala
A może dziewiąta
Zmyje, zryje, porozwala
Kto po nas posprząta
Kto położy obrus świeży
Miłosierną chustę
Kiedy nam nie dane wierzyć
Nasze miejsce – puste
Hula wiatr koło torów
Idzie dwóch zakapiorów
Niosą pół jak monstrancję
Jeden wyszedł z pudła
Żona mu mocno schudła
Drugi gliną jest w stopniu kaprala
No i obaj idą na stację
Razem byli kiedyś w szkole
Przyjaciele, druhowie
Teraz jeden drugiemu nic nie powie
W krzakach flaszkę rozpiją
Jak się dobrze ukryją
Bo jeden jest człowiek
I drugi jest człowiek
Potem w oczy sobie spojrzą
Kto tam wie
Co tam dojrzą
Długo tak nie może trwać
Jeden powie, kurwa mać
Wsiądą w pociąg
Nie będą się znać

Długi korytarz
Pusty korytarz
Czyś pan zwariował
O drogę pytasz
Tu cię poproszą
Jak będzie trzeba
Na razie cicho siedź
Jakbyś tu nie był
To byś się nie bał
Jak jesteś
W zaparte leć
Która godzina
Masz pan robaki
Co się tak wiercisz
Wiesz pan, widziałem śmierć
Jak wyglądała
Jak sekretarka
Przy kości, duży cyc
W ścianie się otworzyła szparka
I weszła i nic
Długi korytarz
Pusty korytarz
Możesz tu zdechnąć

To w nas dobre
Co w nas mokre
Krew
Pot
Mocz
I łzy
I wódka
Prawdziwie czysta
Bez niej byś gnoju żył jak glista
Ja nic nie muszę
Ja duszę mam nieśmiertelna
Jak się przygłuszę, to wiem
Ona ze mną
Jestem jak dziura na wylot w ogrodowym murze
Jabłonie wypaliło co po dziurze
W tym miejscu jest teraz podwórze
Beton, trzepaki, wysokie bloki
Niebo
Jest tak cholernie w górze
A człowiek nie jest taki wysoki
Jak patrzę za tym, co mam
Chcę
I nie widzę nic swojego
Zamówmy jeszcze po sto gram, kolego
Wypijmy teraz za socjalizm
On się od tego nie zawali
Jak już złapali, nie popuszczą
My dla nich gównem, błotem, tłuszczą
Człowiek jest słaby
A my raby
Okrutne
Niskopokłonne
Nie zapamiętaj tego aby
Ja, towarzyszu, też zapomnę

W pancerny waciak zbrojny golem
Nadciąga kartoflanym polem
Krwawy i pusty, bo bez Boga
W gumiak obuta jego noga
A w ręku jego ciężka laga
Którą mu dała władza naga
By odwet wziął i bił, jak umie
Tych wszystkich, których nie rozumie
Tych wszystkich, których nienawidzi
Bo to bezjaje, gnoje, Żydzi
Za swoją nędzę, za swój strach
Tych, których każą, wbije w piach
Dla niego Polska to jest mać
Dumy gwaranty

Nikt nie zapyta
Co przykazuje krótko – lać
W uznaniu rzetelnego trudu
Dadzą mu etat gniewu ludu
Może mu zabrać ten, co mu dał
Wziąć mu deputat, czapkę, premię
Więc murem przy nim będzie stał
Nie po to go walono w ciemię
Będzie świadomość swoją miał
Będzie się bał
Będzie kamiennym kałem srał
Bo strach ma moc wiązania skał

Pije ja wszyscy
Mocny chłop
To może wypić więcej
Podstemplowany czaszki strop
Od pracy
Wolne ręce
Pije na umór
Aż mu się świat, ja otwór judasza zatrzaśnie
Czyjś ojciec
Syn
I brat
A to jest polska właśnie
Dla jednych gwiazda spada smugą
Dla drugich wolno, godnie, długo
Już się nie zrośnie noc na pół przecięta
Tak ogromnieje co ogromne
Niektórzy piją, by zapomnieć
Ja piję, żeby zapamiętać
Karleje przeciw sumieniu zbrodnia
Do wiadomości sprzed tygodnia
A droga naszych prawd
Kurewsko kręta
Choć już złamana
Niektórzy piją, by zapomnieć
Ja piję, żeby zapamiętać

Gorzale chwała
Ona z nas czyni dumne anioły upadłe
Pióra w skrzydłach stroszymy
A każdy
Zardzewiały bagnet
Zblakły wypełzłym amarantem
Łuny legendy

Została krew
Czerwona istnie
Gdy na bandażu białym błyśnie
Ojczyzno
Matko
Przebacz
Nam
Ociemniały byt
Tak nam niewiele trzeba
Tak nam za mało wstyd
Butelka świeci jakby siwizną
Być może dnieje
Przysięgam ci
Moja
Ojczyzno
Nigdy
Nie wytrzeźwieję


Cytat:
Kofta Jonasz > Pożegnalny wieczór

Ściemniałą twarz ma księżyc dziś
Jak porzucony amant
Wie - że noc każdą zmieni myśl
W długi, bezsenny melodramat

Muzyka chora boli nas
Powtarza jedną frazę
Ten jeden raz, ostatni raz
Będziemy jeszcze, jeszcze razem

Jest wieczór
I już kończy się
W szantanie przy bulwarze
Na taras upadł długi cień
I zmierzch kontury maże

Tak trudno
Nam powiedzieć - dość
I inną miłość przeczuć
Jest cisza, jako trzeci gość
W nasz pożegnalny wieczór

Dziękuję ci za wszystko to
Tragiczne i zabawne
Co nam kazało
Ściszać głos
I mówić sobie prawdę
Albo nie mówić sobie nic
W południa najleniwsze
Dziękuję ci za wszystkie dni
Od innych dni szczęśliwsze

Dziękuję ci, napijmy się
Za wszystko, co cię spotka
Aby zły los ominął cię
I menancholii otchłań
Już nie zazdroszczę wcale tej
Która na ciebie czeka
Napijmy się, będzie nam lżej
Spójrz - wino się uśmiecha
Rozumiem
Ja nie jestem tą
Potrzebną nade wszystko
Wiem
Ona czeka
Niech poczeka
Koniec wieczoru blisko
Rozumiem
Zdajesz się na wiatr
Do nowych portów płyniesz
Napijmy się do dna
Do dna
Niczemu nikt nie winien

Tak trudno nam powiedzieć - dość
I inną miłość przeczuć
Jest cisza jako trzeci gość
W nasz pożegnalny wieczór


Cytat:
Cesare Pavese > Gwiazda zaranna

Ten samotny człowiek budzi się gdy morze jeszcze
ciemne, a gwiazdy migocą. Wiatr ciepły jak oddech
wraca znad wielkiego legowiska morza, słodycz
czuć w powietrzu. To godzina, w której nic się
nie wydarzy. Fajka zgasła, zaraz mu wypadnie.
W nocy słychać tylko jak coś miękko człapie.
Samotny nazbierał gałęzi, rozpalił ognisko
i przygląda się jak różowieje ziemia. Woda
też niedługo będzie jak ognisko, rozpalona.

Co może być bardziej gorzkiego od świtu
dnia, w którym nic się nie zdarzy? To gorzkie
poczucie zbędności. Wygaszona gwiazda
spada z nieba, szara niespodzianka świtu; widzi
morze, ciągle ciemne mimo płonącego stosu.
Przy ognisku, jakby od niechcenia, człowiek
grzeje ręce. Gwiazda spada na zamglone wzgórza,
żeby zapaść w sen na legowisku śniegu. Człowiek
już nie czeka, ale dzień się ciągnie bezlitośnie.

Po co słońce wznosi się nad morzem
i dzień znów zaczyna długi? Jutro
świt też będzie ciepły, światło muślinowe;
i wszystko jak wczoraj, i nic się nie zdarzy.
Ten samotny chciałby przede wszystkim zasnąć.
Teraz, gdy ostatnia gwiazda na niebie gaśnie,
on najspokojniej nabija fajkę i ją zapala.


Cytat:
Norbert Kulesza > * * *

Stopa czuje jęk kamienia
kamień czuje jęk stóp

ała
po prostu ała


Cytat:
Halina Poświatowska > *** (lubię tęsknić...)

lubię tęsknić
wspinać się po poręczy dźwięku i koloru
w usta otwarte chwytać zapach zmarznięty

lubię moją samotność
zawieszoną wyżej
niż most
rękoma obejmujący niebo

miłość moją
idącą boso
po śniegu

Asik - 2009-08-19, 13:54

Konstanty Ildefons Gałczyński "Ulica szarlatanów"

Szarlatanów nikt nie kocha.
Zawsze sami.
Dla nich gwiazdy świecą w górze
i na dole.
W tajnych szynkach piją dziwne
alkohole.
I wieczory przerażają
bluźnierstwami.

Wymyślili swe tablice
szmaragdowe.
Krwią dziewicy wypisali
charaktery.
Strachy w liczbach: 18,
3 i 4.
Przeklinamy Jezu-Chrysta
i Jehowę.

Szarlatani piszą księgi
o papieżach.
Zawsze w nocy mówią źle o
Watykanie.
Zawsze w nocy słychać szklane,
szklane łkanie:
płaczą gwiazdy zaplątane
w szkła na wieżach.

Kiedy miesiąc umęczony
wschodzi na nów,
alkohole z przerażenia
drżą słodyczą.
Nie pomogą alkohole:
W nocy krzyczą
łzy fałszywe szmaragdowych
szarlatanów.

Bardzo cicho i boleśnie
jest nad ranem.
Dzwonią dzwony, świt pochyla
się w pokorze.
Odpuść grzechy szarlatanom,
Panie Boże,
wszak Ty jesteś takim samym
szarlatanem.

Agu - 2009-09-06, 15:27

Nie interesuje się poezją ale jeden wiersz utknął mi w pamięci :

Antoni Lange

Chciałbym być świeżym porannym tchnieniem
Wietrzyka,
Co twoje piersi wiosny pragnieniem
Przenika.
Chciałbym być słońcem, co cię ogrzewa,
W szat bieli.
Chciałbym być taką, co cię oblewa
W kąpieli.
Chciałbym tą cząstką wybraną zostać
Przestworza,
Które obleka białą twą postać
Jak zorza.
Chciałbym być okiem twym - i uśmiechem
Twym smętnym;
Falą twych włosów - piersi oddechem,
Krwi tętnem.
Chciałbym być dumań twych marzycielskich
Przędziwem.
Uczuć twych żarem - piersi twych sielskich
Ogniwem.
Chciałbym sie całą mą przeobłoczyć
Osobą
W tobie - i z tobą byt mój zjednoczyć:
Być tobą!

Asik - 2009-09-14, 14:45

Federico García Lorca - Lament

Zamknąłem drzwi od balkonu,
ponieważ nie chciałem słuchać płaczu,
ale za szarymi ścianami
nic nie było słychać prócz płaczu.

Bardzo mało jest śpiewających aniołów,
bardzo mało jest szczekających psów,
tysiące skrzypiec mieści się w jednej dłoni.
Ale płacz jest olbrzymim aniołem,
płacz jest olbrzymimi skrzypcami,
łzy tamują głos wiatru
i nic już nie słychać prócz płaczu.



********************************

Rainer Maria Rilke - Poważna chwila

Kto teraz płacze gdziekolwiek na świecie,
tak bez powodu płacze na tym świecie,
płacze nade mną.

Kto teraz w nocy gdziekolwiek się śmieje,
tak bez powodu w tej nocy się śmieje,
śmieje się ze mnie.

Kto teraz idzie gdziekolwiek na świecie,
tak bez powodu idzie na tym świecie,
ten idzie do mnie.

A kto umiera gdziekolwiek na świecie,
tak bez powodu umiera na świecie,
ten patrzy na mnie.



*********************************

Wisława Szymborska - Do zakochanej nieszczęśliwie

Znam ludzi, którym w sercach zgasło,
lecz mówią: ciepło nam i jasno,
i bardzo kłamią, gdy się śmieją

Wiem jak ułożyć rysy twarzy
by smutku nikt nie zauważył.

Anoniman - 2009-10-31, 16:12

Konstandinos Kawafis - Itaka


Jeśli wyruszasz w podróż do Itaki,
Pragnij tego, by długie było wędrowanie,
Pełne przygód, pełne doświadczeń.
Lajstrygonów, Cyklopów, gniewnego Posejdona
Nie obawiaj się. Nic takiego
Na twojej drodze nie stanie, jeśli myślą
Trwasz na wyżynach, jeśli tylko wyborne
Uczucia dotykają twego ducha i ciała.
Ani Lajstrygonów, ani Cyklopów,
Ani okrutnego Posejdona nie spotkasz,
Jeżeli ich nie niesiesz w swojej duszy,
Jeśli własna twa dusza nie wznieci ich przed tobą.

Pragnij tego, by wędrowanie było długie:
Żebyś miał wiele takich poranków lata,
Kiedy, z jaką uciechą, z jakim rozradowaniem,
Będziesz podpływał do portów, nigdy przedtem nie widzianych;
Żebyś się zatrzymywał w handlowych stacjach Fenicjan
I kupował tam piękne rzeczy,
Masę perłową i koral, bursztyn i heban,
I najróżniejsze wyszukane olejki
Ile ci się uda zmysłowych wonności znaleźć.
Trzeba też, byś egipskich miast odwiedził wiele,
Aby uczyć się i jeszcze się uczyć – od tych, co wiedzą.
Przez cały ten czas pamiętaj o Itace.
Przybycie do niej twoim przeznaczeniem.
Ale bynajmniej nie spiesz się w podróży.
Lepiej, by trwała ona wiele lat,
Abyś stary już był, gdy dobijesz do tej wyspy,
Bogaty we wszystko, co zyskałeś po drodze,
nie oczekując wcale, by ci dała bogactwa Itaka.
Itaka dała ci tę piękną podróż.
Bez Itaki nie wyruszyłbyś w drogę.
Niczego więcej już ci dać nie może.

A jeśli ją znajdujesz ubogą, Itaka cię nie oszukała.
Gdy się stałeś tak mądry, po tylu doświadczeniach,
Już zrozumiałeś, co znaczą Itaki.

Zaheel - 2009-11-02, 22:21

Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Mów do mnie jeszcze

Mów do mnie jeszcze...
Za taką rozmową
tęskniłem lata...
Każde twoje słowo
słodkie w mym sercu wywołuje dreszcze -
mów do mnie jeszcze...

Mów do mnie jeszcze...
Ludzie nas nie słyszą,
słowa twe dziwnie poją i kołyszą,
jak kwiatem, każdym słowem twym się pieszczę
mów do mnie jeszcze...


Paul Verlaine
Światło Księżyca

Dusza twa jest jak pejzaż wyszukany,
Gdzie wdzięcznych masek krążą roje płoche
I bergamasek tłum w pląsy porwany;
Wszyscy w przebraniach, jakby smutni trochę.

Sławią miękkimi piosnki swej tonami
Zwycięską miłość i żywot swobodny,
Lecz w szczęście swe nie wierzą, zda się, sami!
Bukiety nut w księżyca blask łagodny

Wplata noc pełna smutku i urody,
W koronach drzew ptaszęce budząc chóry
I w spazm zachwytu zmieniając plusk wody,
Rozbryzgi fontann chłoszczących marmury.


Marcin Świetlicki
Palenie (wersja dłuższa)

Bo to jest bracie wojna.
Wojna palących z niepalącymi.
Odwieczna dychotomia:
Jak Legia i Polonia
Jak Wisła i Krakowia
Jak Staś i Nel.
Pytam: dlaczego niepalący
wsiadają bez skrupułów do przedziałów
dla palących? Czemu chcą dominować? Czemu
są wiecznie urażeni?
Mój mały przyjacielu, papierosie.
Spędziłem z tobą więcej czasu niż z kimkolwiek.
Niszczmy się nawzajem, czule
zobowiązani.
Pytam: dlaczego niepalący
nie doceniają naszej samotności,
naszej niemądrej odwagi,naszego
żaru, popiołu?

Nena - 2009-11-08, 14:33

Kazimierz Przerwa-Tetmajer: Szukam Cię.

"Szukam cię - a gdy cię widzę,
udaję, że cię nie widzę.

Kocham cię - a gdy cię spotkam,
udaję, że cię nie kocham.

Zginę przez ciebie - nim zginę,
krzyknę, że ginę przypadkiem... "




Jan Lechoń: "Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczy główną ... "

Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczy główną,
Powiem ci: śmierć i miłość-obydwie zarówno.
Jednej oczu się czarnych, drugiej-modrych boję.
Te dwie są me miłości i dwie śmierci moje.

Przez niebo rozgwieżdżone, wpośród nocy czarnej,
Te one pędzą wicher międzyplanetarny,
Ten wicher, co dął w ziemię, aż ludzkość wydała,
Na wieczny smutek duszy, wieczną rozkosz ciała.

Na żarnach dni się miele, dno życia się wierci,
By prawdy się najgłębszej dokopać istnienia-
I jedno wiemy tylko. I nic się nie zmienia.
Śmierć chroni od miłości, a miłość od śmierci.

Taka jedna - 2009-11-08, 16:11

Miciński LUCIFER
Jam ciemny jest wśród wichrów płomień boży,
lecący z jękiem w dal - jak głuchy dzwon północy -
ja w mrokach gór zapalam czerwień zorzy
iskrą mych bólów, gwiazdą mej bezmocy.
Ja komet król - a duch się we mnie wichrzy
jak pył pustyni w zwiewną piramidę -
ja piorun burz - a od grobowca cichszy
mogił swych kryję trupiość i ohydę.
Ja - otchłań tęcz - a płakałbym nad sobą
jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach -
jam blask wulkanów - a w błotnych nizinach
idę, jak pogrzeb, z nudą i żałobą.
Na harfach morze gra - kłębi się rajów pożoga -
i słońce - mój wróg słońce! wschodzi wielbiąc Boga.

* * *

J.Przybora

ŚMIERĆ ANIOŁA
Nad grobem szlachetnego pana

ni wdowa po nim zapłakana,

ni przyjaciele nie bywają już.

Lecz jakaś nieznajoma postać

nie może się z tym grobem rozstać

od zórz porannych do wieczornych zórz.



Czemu tak płacze , łka dlaczego?

Kim był ten obcy dla zmarłego?

Któż na pytanie to odpowie, któż...

Aż nagle z worka wyszło szydło-

wiatr targnął płaszczem, odkrył skrzydło.

Ach, to po zmarłym płacze Anioł Stróż.



W odwiecznych księgach i rocznikach

nie notowano nieboszczyka,

po którym by tak płakał Anioł Stróż,

po ktorym czuwałby przy grobie

i ciągle we łzach i w żałobie-

już mu bez niego istnieć ani rusz.



Nawet odrzucił nowy przydział-

czegoś takiego Bóg nie widział,

więc go ogarnia na Anioła gniew.

Stróż Anioł Boga się nie boi-

nad przyjaciela grobem stoi,

choć na niebiosach Stwórca marszczy brew.



Nad grobem jasna twarz Anioła,

a czarne chmury dookoła,

zza chmur wygląda gniewna Pana twarz.

Z odkrytą głową Anioł boso-

rozpaczy po człowieku posąg-

wciąż przy mogile jego pełni straż.



I póty w żalu trwa serdecznym,

aż ulitował się Przedwieczny

i z czoła Jego gniewu obłok znikł.

I nieśmiertelnośc mu odbiera,

i pada Anioł, i umiera...



A nad Aniołem już nie płacze nikt.

BiałaRóża - 2010-04-06, 17:49

Strasznie trudno wybrać jeden a nawet kilka... Na pewno zgodzę się z Asik z pierwszego postu co do wiersza "My z drugiej polowy XX wieku" tyle, że ja powiedziałabym, że to wiersz Małgorzaty Hillar (szukałam w internecie, wiersz pojawia się przypisany obu autorkom). Oprócz tego na pewno większość wierszy Szymborskiej, wspomniane już "Nic dwa razy", "Kot w pustym mieszkaniu" a także:

"Miłość szczęśliwa"

Miłość szczęśliwa. Czy to jest normalne,
czy to poważne, czy to pożyteczne -
co świat ma z dwojga ludzi,
którzy nie widzą świata?

Wywyższeni ku sobie bez żadnej zasługi,
pierwsi lepsi z miliona, ale przekonani,
że tak stać się musiało - w nagrodę za co? za nic;
światło pada znikąd -
dlaczego właśnie na tych, a nie innych?
Czy to obraża sprawiedliwość? Tak.
Czy narusza troskliwie piętrzone zasady,
strąca ze szczytu morał? Narusza i strąca.

Spójrzcie na tych szczęśliwych:
gdyby się chociaż maskowali trochę,
udawali zgnębienie krzepiąc tym przyjaciół!
Słuchajcie, jak się śmieją - obraźliwie.
Jakim językiem mówią - zrozumiałym na pozór.
A te ich ceremonie, ceregiele,
Wymyślne obowiązki względem siebie -
wygląda to na zmowę za plecami ludzkości!

Trudno nawet przewidzieć, do czego by doszło,
gdyby ich przykład dał się naśladować.
Na co liczyć by mogły religie, poezje,
o czym by pamiętano, czego zaniechano,
kto by chciał zostać w kręgu.

Miłość szczęśliwa. Czy to jest konieczne?
Takt i rozsądek każą milczeć o niej
jak o skandalu z wysokich sfer Życia.
Wspaniałe dziatki rodzą się bez jej pomocy.
Przenigdy nie zdołałaby zaludnić ziemi,
zdarza się przecież rzadko.

Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej
twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej

Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać.


i wiele, wiele innych różnych wierszy...

Asik - 2010-04-06, 20:36

BiałaRóża napisa/a:
Na pewno zgodzę się z Asik z pierwszego postu co do wiersza "My z drugiej polowy XX wieku" tyle, że ja powiedziałabym, że to wiersz Małgorzaty Hillar (szukałam w internecie, wiersz pojawia się przypisany obu autorkom).

Tak, jest to wiersz M. Hillar, a nie Ewy Lipskiej. Mój błąd, za późno się zorientowałam i nie mogłam już edytować ;/


Piotr Macierzyński - ***Jeśli to nic ...

jeśli to nic dla ciebie nie znaczy
to mnie nie dotykaj

jeśli dajesz mi pluszowego jeża albo mówisz
chciałabym posłuchać twoich wierszy
od razu się w tobie zakocham
ale mi nie ufaj

jeśli nie byłaś ze mną na wódce
nic o mnie nie wiesz
jeśli nie jechałaś ze mną w nocy na korytarzu
w pociągu na trasie Bydgoszcz-Gdynia
w takim tłoku że trudno sięgnąć po butelkę
którą się ma we własnej kieszeni
i nie widziałaś mojej rozpaczy gdy po dwudziestu minutach walki
z rurkami od namiotu wydawało mi się że zrobiłem jej
kilka centymetrów miejsca do spania
ale było to tylko złudzenie

i jeśli nie spałaś ze mną
w jednym pokoju i nie słyszałaś mojego kaszlu
tłumionego w płucach żeby jej nie obudzić
nie wiesz że potrafię być romantyczny
chociaż przychodzi mi to z dużym trudem

słucham „Zmokniętych psów”
z muzyką Toma Waits’a w wykonaniu Mariusza Lubomskiego
i czuję się jak na Dworcu Centralnym
gdy pierwszy raz ojciec wyrzucił mnie z domu

podobno pierwszy raz jest zawsze najlepszy

jeśli moja złość jest większa niż twoja dobroć
nawet się do mnie nie zbliżaj
kiedyś na zawsze zaufałem jednej kobiecie
i to wystarczyło żeby psychiatra wojskowy
uznał mnie za swoje najciekawsze odkrycie

„lecz póki nosy lśnią
nie ufaj człeku psom zmokniętym
bo choć skulone są
rozszarpać mogą dłoń na strzępy”

jeśli to nic dla ciebie nie znaczy
spróbuj mnie dotknąć

Galna - 2010-04-29, 15:00

Agnieszka Osiecka

Powiedziałam, że do ciebie przyjdę,
nie przyszłam.
Powiedziałam, że za ciebie wyjdę,
nie wyszłam.
Powiedziałam, że nie umiem zdradzić,
umiałam.
Powiedziałam, że się chcę poprawić,
nie chciałam.
Tłumaczyłam, że nie zapominam,
no, nie wiem...
Raz już była przecież taka zima
bez ciebie.
Przysięgałam: "Jesteś całym światem" -
niemądrze.
Obiecałam: "Wrócę tu przed latem" -
a skądże...

Bo ja tak mówiłam żartem.
Dobry żart jest tynfa wart.
A ty oczy masz uparte,
ty budujesz domek z kart.
Czasem palnę coś w rozmowie,
żartem snuję jakiś plan,
a ty zaraz myślisz sobie,
przywiązujesz się nad stan.
Ty tak nie znasz się na żartach,
aż mnie czasem bierze złość,
ja ci mówię: "Idź do czarta,
mam po uszy ciebie! Dość!",
ja ci mówię: "Idź do czarta,
mam po uszy ciebie! Dość!".

Powiedziałam, że już nie zadzwonię,
dzwoniłam.
Powiedziałam: "Idź już lepiej do niej" -
kręciłam.
Powiedziałam: "Nic już nie pamiętam..." -
a jakże!
Powiedziałam: "Cóż, nie jestem święta!" -
to fakt, że
okłamałam ciebie tyle razy,
mój miły.
Jakoś na to nie brak mi fantazji
i siły.
Powiedziałam: "Już nie będę czekać" -
czekałam...
Bo czasami chce się do człowieka -
ja chciałam!

Tylko tak mówiłam żartem.
Dobry żart jest tynfa wart.
A ty oczy masz uparte,
ty budujesz domek z kart...
Raz palnęłam cos w rozmowie,
tyś się zerwał i w tył zwrot,
pomyślałeś widać sobie:
Czas, by zmienić wreszcie port!
Gdy uskładasz już na bilet,
okręt zacznie fale pruć,
to w Koluszkach, w Mińsku, w Chile
ja cię znajdę, krzyknę: "Wróć!",
to w Koluszkach, w Mińsku, w Chile
ja cię znajdę, krzyknę: "Wróć!".

Nyks. - 2010-08-14, 14:52

Uwielbiam:

Wisława Szymborska
Rozmowa z kamieniem

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Chcę wejść do twego wnętrza,
rozejrzeć się dokoła,
nabrać ciebie jak tchu.

- Odejdź - mówi kamień. -
Jestem szczelnie zamknięty.
Nawet rozbite na części
będziemy szczelnie zamknięte.
Nawet starte na piasek
nie wpuścimy nikogo.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Przychodzę z ciekawości czystej.
Zycie jest dla niej jedyna okazja.
Zamierzam przejść się po twoim pałacu,
a potem jeszcze zwiedzić liść i krople wody.
Niewiele czasu na to wszystko mam.
Moja śmiertelność powinna Cię wzruszyć.

- Jestem z kamienia - mówi kamień -
i z konieczności muszę zachować powagę.
Odejdź stad.
Nie mam mięśni śmiechu.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Słyszałam ze są w tobie wielkie puste sale,
nie oglądane, piękne nadaremnie,
głuche, bez echa czyichkolwiek kroków.
Przyznaj, ze sam niedużo o tym wiesz.

- Wielkie i puste sale - mówi kamień -
ale w nich miejsca nie ma.
Piękne, być może, ale poza gustem
twoich ubogich zmysłów.
Możesz mnie poznać, nie zaznasz mnie nigdy.
Cala powierzchnia zwracam się ku tobie,
a całym wnętrzem leże odwrócony.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie szukam w tobie przytułku na wieczność
Nie jestem nieszczęśliwa.
Nie jestem bezdomna.
Mój świat jest wart powrotu.
Wejdę i wyjdę z pustymi rekami.
A na dowód, ze byłam prawdziwie obecna,
nie przedstawię niczego prócz slow,
którym nikt nie da wiary.

- Nie wejdziesz - mówi kamień. -
Brak ci zmysłu udziału.
Nawet wzrok wyostrzony aż do wszechwidzenia
nie przyda ci się na nic bez zmysłu udziału.
Nie wejdziesz, masz zaledwie zamysł tego zmysłu,
ledwie jego zawiązek, wyobraźnie.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie mogę czekać dwóch tysięcy wieków
na wejście pod twój dach.

- Jeżeli mi nie wierzysz - mówi kamień -
zwróć się do liścia, powie to, co ja.
Do kropli wody, powie to, co liść.
Na koniec spytaj włosa z własnej głowy.
śmiech mnie rozpiera, śmiech, olbrzymi śmiech,
którym śmiać się nie umiem.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.

- Nie mam drzwi - mówi kamień.

Oraz:

Edward Stachura
Prefacja

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Śmiać się głośno
Płakać cicho
Deszcz ustaje sady kwitną
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Iść i padać
Z- padłych- wstawać
Przeszła wojna
Wstaje trawa
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Śledzić gwiazdy
Grać na skrzypcach
Astronomia
I muzyka
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Być uważnym
Pełnym pasji
Dobra wasza
Gwiżdżą ptaki
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Żeby człowiek
W życiu onym
Sprawiedliwym
Był i godnym

Żeby człowiek
Był człowiekiem
Lecą liście
Szumi w lesie
Wiatr z obłoków
Warkocz plecie
I tego trzymać się trzeba

I pewnie znalazłoby się jeszcze kilka tych "naj" ; ).

Troy - 2010-08-31, 14:08

Wojaczek Rafał

MIT RODZINNY



To jest kiełbasa
To jest moja matka jadalna


Ona wisi na niklowym haku
i pachnie kominem


Ona jest tania zresztą nigdy się nie drożyła
była wyrozumiała i znała możliwości


Ja jestem synem mojej matki
i pewnego młodzieńca
który nie był ostrożny
a pewnie był złośliwy
a może tylko nie wiedział
matka wtedy była zamroczona
a potem było jej żal


Teraz ja jestem głodny
a moja matka wisi


Więc wpatruję się w wystawę
i czuję
jak mi cieknie
ślina i sperma


Wiem za chwilę już nie będę się wahał
wejdę i poproszę
tę właśnie


To jest kiełbasa
To jest moja matka jadalna
A to jest mój głód dziecinny

Mószka - 2010-08-31, 14:44

Jeszcze jeden muszę dodać.
Wisława Szymborska - Na wieży Babel

- Która godzina? - Tak, jestem szczęśliwa,
i brak mi tylko dzwoneczka u szyi,
który by brzęczał nad Tobą, gdy śpisz.
- Więc nie słyszałaś burzy? Murem targnął wiatr,
wieża ziewnęła jak lew, wielką bramą
na skrzypiących zawiasach. - Jak to, zapomniałeś?
Miałam na sobie zwykłą szarą suknię
spinaną na ramieniu. - I natychmiast potem
niebo pękło w stubłysku. - Jakże mogłam wejść,
przecież nie byłeś sam. - Ujrzałem nagle
kolory sprzed istnienia wzroku. - Szkoda,
że nie możesz mi przyrzec. - Masz słuszność,
widocznie to był sen. - Dlaczego kłamiesz,
dlaczego mówisz do mnie jej imieniem,
kochasz ją jeszcze? - O tak, chciałbym,
żebyś została ze mną. - Nie mam żalu,
powinnam była domyślić się tego.
- Wciąż myślisz o nim? - Ależ ja nie płaczę.
- I to juź wszystko? - Nikogo jak ciebie.
- Przynajmniej jesteś szczera. - Bądź spokojny,
wyjadę z tego miasta. - Bądź spokojna,
odejdę stąd. - Masz takie piękne ręce.
- To stare dzieje, ostrze przeszło
nie naruszając kości. - Nie ma za co,
mój drogi, nie ma za co. - Nie wiem
i nie chcę wiedzieć, która to godzina.

Barbossa - 2010-09-05, 13:30

Mam kilka ulubionych wierszy, przeważnie dekadentów bądź romantyków. Słowacki, Herbert .. najbardziej wybijają się dwa Herberta, Przesłanie pana Cogito, oraz Przemiany Liwiusza, przesłanie pewnie znacie a ten 2 to :

http://www.eximus.14lo.lu...iany%20Liwiusza

Pozostają jeszcze 'Dęby" też bardzo zacny :)

Asik - 2010-09-23, 13:50

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Samobójca


Skoczył w morze ciemne i mordercze.
Ześliznął się po taflach cienia.
Miał ciężkie serce.
Nie musiał przywiązywać kamienia.

Z głębi wody ukłonił się światu.
Minął sepię, piękną i szkaradną.
I spoczął na dnie wśród kwiatów.
Z takim sercem idzie się
na dno.



* * * * * * *



Wisława Szymborska

Pokój samobójcy


Myślicie pewnie, że pokój był pusty.
A tam trzy krzesła z mocnym oparciem.
Tam lampa dobra przeciw ciemności.
Biurko, na biurku portfel, gazety.
Budda niefrasobliwy, Jezus frasobliwy.
Siedem słoni na szczęście, a w szufladzie notes.
Myślicie, że tam naszych adresów nie było?

Brakło, myślicie, książek, obrazów i płyt?
A tam pocieszająca trąbka w czarnych rękach.
Saskia z serdecznym kwiatkiem.
Rado iskra bogów.
Odys na półce w życiodajnym śnie
po trudach pieśni piątej.
Moraliści,
nazwiska wypisane złotymi zgłoskami
na pięknie grabowanych grzbietach.
Politycy tuż obok trzymali się prosto.

I nie bez wyjścia, chociażby przez drzwi,
nie bez widoków, chociażby przez okno,
wydawał się ten pokój.
Okulary do spoglądania w dal leżały na parapecie.
Brzęczała jedna mucha, czyli żyła jeszcze.

Myślicie, że przynajmniej list wyjaśniał coś.
A jeżeli wam powiem, że listu nie było -
i tylu nas - przyjaciół, a wszyscy się pomieścili
W pustej kopercie opartej o szklankę.

Satio - 2010-10-04, 10:00

Zdecydowanie ten:


Julian Tuwim

Zaczelo sie to dawno, dawno,
Najdawniej jak pamiec siega,
Tam, skad bierze poczatek
Rodzaju ludzkiego ksiega.
Pod modrym niebem, w cudnym ogrodzie,
Pod slynnym drzewem, w przewiewnym chlodzie,
Pierwsza wiosna, w pierwszym maju,
Zreszta kazdy o tym wie:

Kiedy Adam mieszkal w raju
Bardzo czesto nudzil sie,
Spac tam bylo we zwyczaju,
Wiec spoczywal w blogim snie...

Dalszy ciag kazdy sam sobie dospiewa.
Slowem: EWA.
I zaraz potem zerwala owoc z drzewa, co necil wonia
i blaskiem swiecil. Ach, przypadla don pozadliwymi usty:

Patrz Genezis, rozdzial trzeci, ustep szosty:
Widzac tedy niewiasta, iz dobre drzewo ku jedzeniu, a iz
bylo wdzieczne ust wejrzeniu a pozadliwe drzewo, dla
nabycia umiejetnosci wziela z owocu jego i jadla, i dala
tez mezowi swemu, ktory z nia byl i on tez jadl.

Od grzechu zaczal sie jej swiat,
A ze Pan Bog ja stworzyl, a szatan opetal,
Jest wiec odtad na wieki i grzeszna, i swieta,
Zdradliwa i wierna, i dobra i zla,
I rozkosz i rozpacz, i usmiech i lza,
I golab i zmija, i piolun i miod,
I aniol i demon, i upior i cud,
I szczyt nad chmurami, i przepasc bez dna,
Poczatek i koniec - kobieta, acha!

Luli, moj syneczku, luli, luli,
Matka cie do piersi tuli, tuli,
Chocbys nawet caly swiat przemierzyl,
Chocbys nawet bezmiar szczescia przezyl,
Nikt ci nie zaspiewa czulej: luli,
Luli, moj syneczku, luli, luli.

Lu ja w morde, a co, psiamac,
To ty mi bedziesz goscia brac!
A ja tu chodze caly rok,
A ty przychodzisz, szarpana w bok,
I szkandal robisz na caly rog,
Rozkwasze morde, skarz mnie Bog!
Bujac mnie bedzie! Ja ci pobujam!
Policja! Na pomoc! Gwaltu! Mordujom!

Gdyby nie ty, nie swiecilyby gwiazdy na niebie,
Gdyby nie ty, nie pachnialyby kwiaty na wiosne,
A z moich ust wykwitaja jedynie dla ciebie
Te slowa najslodsze... milosne.
Jesli nie ty, nikt mnie inny w ramionach nie zawrze,
Jesli nie ty, to kto spelni upojne me sny?
Przytul mnie, wez! Bede kochac jak nigdy, bo zawsze,
Bo wszystko na swiecie - to Ty, to Ty!

Hallo? To ty, Stasiu? Bede mogla... Tak. Idzie. Ja tez.
Co? Nie, nie! Nigdy przed polnoca nie wraca. Co? Ach, ty
swintuszku. No, dobrze, dobrze. Ze co? Sumienie? No,
jeszcze troche dokucza. Ja go doprawdy bardzo kochalam.
Zdawalo mi sie, ze to moja pierwsza i ostatnia milosc.
Zdawalo mi sie, ze gdyby nie on, nie swiecilyby gwiazdy
na niebie... Ale od czasu jak ciebie zobaczylam, cicho...
Musze przerwac rozmowe. Wiec o siodmej. Caluje...

Od pokus i grzechow swiata
W cichym zamknieta klasztorze
Rece w modlitwie splatam,
Klecze przed toba w pokorze,
Umartwiam grzeszne cialo
Postem surowym i biciem,
Ale to wszystko malo
Przed twym obliczem.
Wczoraj ptak, zwiastun wiosny,
Wpadl do samotnej mej celi,
Niech mi wybacza te chwile radosci
Twoi anieli...

Chodzi o to, prosze pani, zeby sukienka byla prosta,
najprostsza, ale szalenie dystyngowana. I ta dystynkcja
ma byc wlasnie w prostocie. Ta prostota w dystynkcji.
Chodzi o zwykla, wizytowa sukienke. Z przodu zupelnie
gladko, tylko tutaj pani troszeczke sfalduje, ale ledwo,
ledwo... Zeby bylo widac i jednoczesnie zeby nie
bylo widac. Z boku pliska, tutaj zmarszczona, tutaj
podniesiona, tutaj opuszczona, tutaj falda, tu rozcieta,
tu zamknieta, tu upieta: rekaw z pampelotka, tu merezka,
tu walensjenka, tu guziczki, tu entliczki, tu pentliczki,
kolnierzyczek bialy w zabki, w trabki, w pompki... Pani
wie. Jak najprosciej, a co do wstazeczki, to jest
w "Maison Chiffon" - sama kupie, a zreszta niech pani
kupi, metr: zloty dziewiecdziesiat...

91, 92, 93, 94, 95, 96... Tetno 96, no to juz lepiej...
A temperatura? Sama zobacze: 38,8. Swietnie. Wczoraj
o tej porze bylo blisko 40. Wszystko bedzie dobrze,
droga pani, niech pani nie placze.... A teraz prosze wziac
lekarstwo i spac... spac.

Prezac biodra i piersi bezwstydnie,
Blyskiem oczu noc ciemna rozwidnie,
I upalem rozkosznej pieszczoty
Wzniece pozar czerwony we krwi.
Osmiornica oplote kochanka,
Tajemnica upoje do ranka,
Kto raz wpadnie w te straszne oploty,
W tym sie zadza na zawsze tli.

A ze Pan Bog ja stworzyl, a szatan opetal,
Jest wiec odtad na wieki i grzeszna, i swieta,
Zdradliwa i wierna, i dobra i zla,
I rozkosz i rozpacz, i usmiech i lza
I golab i zmija, i piolun i miod,
I aniol i demon, i upior i cud,
I szczyt nad chmurami, i przepasc bez dna.
Poczatek i koniec - kobieta - to ja.

1934
wiersz dla ewy

Asik - 2010-10-22, 16:07

Stach Ożóg

Cyrk

Nazywali go nikiforowym klownem

Dwa razy w ciągu syzyfowej ucieczki od
światła prezentował się
z menażerią własnych zapatrzeń
Najpierw obtańcowywał wczorajsze
odchodzenie Ręce
parodiowały symetrię postawionych
kroków Potem pokazywał język
Lubili ten numer bo
zaraz doszukiwali się jakiejś
metafory Dalej stawał na głowie
i mówił że maluje smutek umarłego
imienia

Publiczność prawie szalała

W wielkie dni występował z asystentką
która pomagała mu ubierać się w wiersz
Po pierwszych ukłonach oddawała się
każdemu z jego rymów

Zamysł wiersza ocierał się o nią
Czekała
Czekała na akt spełnienia się poety

I takie różne malowali numery
ale wiedział że to tylko gra
Był klownem

Prosili o bis

Więc znów powiedziała że
go kocha

Zaheel - 2011-07-04, 12:16

Troy napisa/a:
Wojaczek Rafał

MIT RODZINNY


:D

Ostatnio napatoczył mi się wiersz pana Broniewskiego Poeta i trzeźwi.

Bieje czarna godzina,
Czarny wiersz się poczyna.
Dajcie mi ludzie trzeźwi,
Szklankę mocnej poezji,
Szklankę mocnego wina.

Łypią trzeźwi znad kufla:
„Dobrze, niech się nam uchla,
poczekamy do świtu,
czy zażąda kredytu?”
Brzęk! Stoi czarna butla.

Wypiłem do dna z gniewem,
upiłem się i śpiewam,
wkoło łypią ponuro,
nikt nie nuci do wtóru,
drugą szklankę nalewam.

Wasze zdrowie przytomni!
nie podchodźcie wy do mnie:
gdy tę szklankę wypiję,
to was wierszem zabiję,
a chcę o was zapomnieć.

Obstąpili mnie wkoło,
a ja trzyma się stołu,
trzecia szklanka wypita,
i stół rusza z kopyta,
lecę w gwiazdy i wołam:

„Witaj, piękna przygodo!
Witaj gwiezdna pogodo!”
Wplątany w włosy komet,
chwytam cienie Andromed,
patrzę w Łuny twarz młodą.

Gwiazdy, gwiazdy przepuśćcie,
pieśni szukam w tej pustce,
wylewam z butli czarnej
wino w pył planetarny,
ale milczą czeluście…

I ocknąłem się rano,
twarz miałem krwią zalaną,
trzeźwi nade mną stali,
bili mnie i pytali
co za wino dostaną?

Odrzekłem: „W jednej piersi
mieści się świat najszerszy,
gdy się miłość poczyna,
tej mi trzeba, nie wina,
i bez niej nie ma wierszy”

Eos - 2011-08-23, 22:09

Cytat:
DO JUSTYNY
TĘSKNOŚĆ NA WIOSNĘ



Już tyle razy słońce wracało
I blaskiem swoim dzień szczyci;
A memu światłu cóż to się stało,
Że mi dotychczas nie świéci?

Już się i zboże do góry wzbiło,
I ledwie nie kłos chce wydać;
Całe się pole zazieleniło;
Mojej pszenicy nie widać!

Już słowik w sadzie zaczął swe pieśni,
Gaj mu się cały odzywa.
Kłócą powietrze ptaszkowie leśni;
A mój mi ptaszek nie śpiewa!

Już tyle kwiatów ziemia wydała
Po onegdajszej powodzi;
W różne się barwy łąka przybrała;
A mój mi kwiatek nie schodzi!

O wiosno! Pókiż będę cię prosił,
Gospodarz zewsząd stroskany?
Jużem dość ziemię łzami urosił:
Wróć mi urodzaj kochany!


Franciszek Karpiński


Sama nie wiem, czemu mi się podoba, achhh... :P

Asik - 2011-10-25, 22:46

Może nie ulubiony, ale jestem pod wrażeniem tego wykonania:
http://www.youtube.com/watch?v=ulk5dWzY3tA


Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Lubię, kiedy kobieta...


Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię w przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.

Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.

I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.

Lubię to -- i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata.

ajs - 2013-01-12, 13:49

Dwie małpy Bruegla

Tak wygląda mój wielki maturalny sen:
siedzą w oknie dwie małpy przykute łańcuchem,
za oknem fruwa niebo
i kąpie się morze.

Zdaję z historii ludzi.
Jąkam się i brnę.

Małpa, wpatrzona we mnie, ironicznie słucha,
druga niby to drzemie -
a kiedy po pytaniu nastaje milczenie,
podpowiada mi
cichym brząkaniem łańcucha.

karolyyyna - 2013-03-12, 17:41

Ja lubię "Nocny gość" Władysława Broniewskiego oraz "Zamiast" Magdaleny Czaplińskiej ;)
Przemo - 2014-06-12, 12:42

Kazio Przerwa-Tetmajer mistrz 8)
a.lawonska - 2015-07-21, 10:21

Pantofelek

Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.

Andrzej Bursa


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group