Astral_Extreme
Doczy: 01 Mar 2007 Posty: 16
|
Wysany: 2007-03-01, 13:41 "Kosmiczne promienie"
|
|
|
"Więzień czasu"
Zamknięta przestrzeń
W niej się poruszam
Nie próbuję się wydostać
Nie próbuję się zmuszać
W głowie dźwięk piszczy
Lecz nie zagłusza moich myśli
Własne prawa buduje
Co stworzyłem nie żałuje
Niszczyć nie próbuję tego wcale
Jestem więźniem czasu, wyruszam w podróż dalej
Do nowej krainy, otchłani nie znanej
Co będzie później, co się stanie
W głąb tego się zanurzam, w ciemną podróż wyruszam
Odlatuję w otchłań zapomnienia, nie chce tego zmieniać
Moje przesłanie stoi ze mną twarz w twarz
Ja patrzę prosto w oczy, mroczy mi się w głowie
W tej chwili milczę, nic nie mówię bo to nie jest spowiedź
W górę się unoszę, o życie proszę
Spadam w dół na ziemię na moje życzenie
Gdyż moje istnienie zostało napisane
To wszystko się tak nagle stało
Ukazane zostało moje przeznaczenie
Rozbity mur przez silne uderzenie
Pada na mnie blask, to koloru odcienie
Na mej twarzy uśmiech, zadowolenie
Zostałem skazany, w nicość porwany
Wpadam w czasu więzienie, jestem uratowany
Mocą się wypełniam i tryskam z każdej strony
Nie chcę z tego wyjść, nie chcę zostać uwolniony
Ja jako człowiek przez życie uwięziony.
[ Dodano: 2007-03-01, 13:41 ]
"Sen" - 2000
Mgła zanika, ostrego charakteru powstaje obraz
I z jasnej, mglistej przestrzeni nie przejrzystej
Pojawia się coś znikąd
Ciemne tło, lekki szmer, chłodne powietrze
Wilgotna woń żywiołu jak w podziemnym metrze
To piwnica, widać jak zanika granica
Jasność ciemnieje, spokój staje się lękiem
Niepokój czuć wyraźny, strach się unosi wyciąga rękę
Z dala słychać donośny głos który o pomoc prosi
Czy na walkę się zanosi
Pojedynek, decyzji stawianie
Czy skuteczna tu bitwa, krwi rozlanie
Czy może unik, od starcia uciekanie
W ciemnym korytarzu słychać dziwne wołanie
Coś jak w ciemnej ciszy jasne słychać granie
Ten krzyk dochodzi z zewnątrz
Dlatego raz cichnie, i znowu narasta
Jakby cel dobiegał końca, kończyła się trasa
[ Dodano: 2007-03-01, 15:19 ]
„Spokój ducha”
Spokój ducha zawsze przy mnie gdy go proszę – wtedy słucha.
Łapię mnie za dłoń i opuszczam, w górę szybując mroczną głębin toń - wynurzam.
Znika ciemne tło, rozkwita subtelna woń – to mój schron, moja dusza.
Gdy od potu wcześniej skroń, rumieni się ze szczęścia, gdyż smutku słoń opuścił zoo, szał ustał.
Wyciszenie – owoc, to moc co przychodzi co noc i ogrzewa jak wełniany koc.
Nieruchome stado, już nie tańczy lamentem lecz po cichu Lambadą.
Coraz żwawiej, tak jak kiedyś, dawniej – iskra mi bliska na wieść…
Że żadna treść strun życia nie stanie się mym cmentarzem bo żywy ja żem - cześć…
[ Dodano: 2007-03-01, 15:28 ]
cz.1
"Wiosny blask pamięci"
Zanik osoby w ciszy z marzeń ładu.
Tak wiernie dotykam dojrzałego sadu.
Zadbana roślinność, pachnie kwiatem wiosna.
Marzę o tym teraz - zaginiona moja postać.
Na ten czas przystałem, wywiałem szarość koloru z palet
Nie tańczę, milczę, przenikam - to wizja, nie wesoły balet.
To cel postawiony, pusty jeszcze, lecz stan mój zbawiony.
Stłumiony, zmysłowy tok mój teraz skupiony.
Nim się dopełni i wzejdzie w południe.
Doceniam to że mam choć cień wstecz - tak schludniej
Nie oczekuje niczego, zwyczajnie to cudnie.
Obraz chcę zobaczyć, więc go maluje by dogodzić płótnie.
cz.2
„dziś”
Gdybym dziś miał napisać, napisałbym o smutku...
Gdybym dziś urodził się ...
Czułbym ból, gdyż taki ten czas, co wskrzesza krzyk i przeraża - strach
Czas pożegnania, zawiłe wszystko skręcone w pleciony szmat drogi za mglą.
Żal do żalu że nim jest, zamiast niebieskim blaskiem oddychać lekko.
Proza za fosą i mostem zwodzonym w zamku burzy mury...
Cieszą już tylko ludzie którzy są tak blisko jak magnes w polu przyciągania.
Cieszą sekundy które przenikają szczeliny wszechświata i są lekkie jak wata.
Cisza.
Zaszyte usta, ślina sucha, słowa bez ucha, ciemność głucha.
Oczy znikome, niewyraźne, nie wyglądające na myśli jawne - spojrzenia obdarte.
Taniec śmierci w dniu narodzin - pogrzeb to dziś.
Taki czas ten, że zwykły lęk przebija świata mgłę i zastyga wtem.
Żyje nową siła, lecz ta siła martwą siłą.
Nie ma obietnic, działanie "pieczęć - nic".
Nastała piąta pora roku - "mrok w potoku"
Zarys w oku, zastój w szoku.
Brak statków w doku, "butelka w korku"
Cieszą sekundy które nikłe są, lecz jak dzicz nieoswojona wolne i nieokiełznane ciężarem władzy.
Spokój.
cz.3
„Stan”
Na skraju, gdzie targuje się zgniły owoc z zachwytem raju.
Tam gdzie niemoc taszczy własny bagaż - starość czoło marszczy.
Tam witalność w garści promieniuje zakwit - sam szczyt
Więdną liście, motyle harcują, deszcz się gotuje - czyściec, urok, tu jest...
Widzieć gęściej, kochać prędzej - malarz , pędzel...
Nic więcej, nie mniej, gdzie jest treść?
Nie ma szczęścia, jest tylko nicość wierna.
Stan emocji pusty, ruszył struny - warkocz myśli tłusty
Morał - bursztyn, koral, perła, diament - byt, forma, skupisko fal,fundament - Dar.
cz.4
„Spełnienie”
Proza pora roku w spełnienia potoku - dziś pełnia.
Miłe zaskoczenia, w oku do zmroku - zadośćuczynienia.
Zawiał kolorów balet pawia - strach przepadł, nawiał.
Stare myśli stworzyły dziś z marzeń rzeczywiste iskry.
Skąd ta siła, moc się bierze - wysłuchane pacierze w skupionej wierze.
W eterze nikłe zmysły, błyski w plenerze - obszar czysty.
Bystry połysk, dotyk - stało się to co myślałem o tym.
Noty zapisane w sobie doczekały postęp, zaistniały - kropka, odstęp.
Nakreślone losem, bose skojarzenia wyczute nosem.
Oszczep rzucony w przyszłość - na poczet.
Dostęp - wizje z mgły w prawdziwie ostre.
Smutki wczoraj, dziś poprawione nutki - czas odtrutki.
Skutki zatrzymania, wypełnione luki, wyrównania, wystrzelone łuki - cel w tarczy utkwił.
Odkryłem wiadro i nabrałem wody ze studni.
cz.5
„ Czarna bestia”
W trakcie pojawił się nagle, znalazł w świadomości mapie.
Nad wszystko, nad czerń, nad dnem – żył swoim tylko echem, tchem.
W dzień śnił, w nocy w śnie żył ducha mchem.
Tam był jego teren, był jednym ze swoich wcieleń.
W ostatniej chwili ,w trakcie zniknął i pojawił się teraz właśnie.
Świeci w mroku, jest ogniskiem – nie gasnącym nigdy światłem
Nad treść, nad wiek, nad lęk, nad dźwięk – pasterz.
Miał zbroje i miał pancerz, teraz ma spokój, nie walczy – jest wiatrem.
W takcie pojawił się, spojrzał ,zagłębił, utonął, poczym wynurzył się w całości.
Bez fragmentów, bez nicości, w świadomości w całej swej ciągłości doszedł do swej nagości.
Na progu przejścia w stan kruchy, utknął - od głodu utył, od hałasu szumu głuchy.
Kajdanami skuty, podmuchem pluty, bestią szczuty – dostrzegł swój tył.
To jest, to rzecz, to wręcz, to precz – karmelowa długa od głowy do gardła ciecz.
W ostatniej chwili zauważona, już się nie schowa, już nie tak strasznie groźna – już tylko pył i osad.
Wszystko jawne, jasne, prześwietlone – ład, takt, końcowy akt.
Powab błękitu nad sznur jedwabiu i aksamitu – to szczyt szczytu. Świeży oddech…Ach
cz.6
„Fundamenty’
Nowe fundamenty - tak, nowe fundamenty, bez nich wrak...
Wrak na dnie, na części dwie, rozkłada się i gnije karmiąc jadowitą żmije...
Dać sobie jedną jeszcze szanse, wstać po rewolucji...
Wystartować w nową trasę, bo nie przeszkadza już nic...
Krzyczę do bram, krzyczę do ulic, nigdy nie jestem sam, bo chce się obudzić...
Odrodzić, odkazić, nie poddać się jest warto...
Zniszczył łatwo, lecz nic nie da to...
Nic nie zyska ten co odgrodzi dla wygody się...
Nic nie odkryje ten kto uwolni się dla swobody, lecz w imie niezgody...
Smutne to wszystko, człowiekowi wychodzi zawsze gdy jest bardzo źle -pisanie.
Człowiek zauważa co jest w środku wtedy - co jest? Konanie…
Człowiek nie jest tylko człowiekiem - jest chorobą i na chorobę lekiem...
Karmi się pięknem, karmi się lekiem - widzi jak rozkwita i jak więdnie...
Po prostu człowiek, jak oczy z powiek - otwiera się i patrzy co dzień...
Patrzy co na zewnątrz lecz czuje co w środku - życie to rzeka. a on tonie w jej potoku...
Po pierwsze człowiek, bo człowiek człowiekiem powinien się najpierw stać...
By nabrać człowieka w sobie, potrzeba dać coś a nie ciągle brać...
Po pierwsze życie, bo w nim zamierzamy trwać...
Dziwnie mam, tak dzisiaj...
Dziwny stan, sen w dzień, i cisza...
Zgliszcza stare które straszą niesprzątnięte - gruzy
Tak dół, tu szczyt, tam ciemny zaułek, tu świt...
Ale jest...i trwa...w tych zgliszczach nieśmiertelna twarz...
Jak ołtarz skupia, < urywa sie wszystko - tak osłupia życia montaż >
cz.7
"Teraz"
Natenczas, na tę chwilę, wyduszam słowa na siłę.
Na rozkaz, na obecność od tak, lecz na siłę można stępić piłę.
Więc tak też te słowa nieostre, lecz bezzębne - szczerbate, proste.
Oddają cześć pokłonem. stają się pomostem , domem - myśli chcące być gotowcem.
Bez próby, by je użyć, jak wyścigi formuły, że wygrywają by tak się poczuły.
Skok wzwyż - bieg, odbicie, lot, cel, finisz.
Lecz to nie wyścigi, to tylko język na migi.
Słowa jak igły, przenikają i są jak zastrzyki.
By przestać cel osiągać, by celem być już w sobie.
By być ozdobą w obrazku, a nie obrazkiem w ozdobie.
Tak teraz przed snem, wypasam liter stado dzikich saren.
Nazwijmy to balem - niech wyskaczą swój cały ducha atrament.
Coraz spokojniej jak kołysanka - jak pasterz zapędzam każdego baranka.
Do cichej i bezpiecznej zagrody, w sobie bezkresnej i wiecznej swobody - altanka
Dobranoc dzięki słowom, zasypia już cała zgraja - to mnie napaja, wyciszam sie wdzięcznie.
Jeszcze oko patrzy co pisze, znikam - jestem już we śnie.
[ Dodano: 2007-03-02, 18:18 ]
„Spokój ducha”
Spokój ducha zawsze przy mnie gdy go proszę – wtedy słucha.
Łapię mnie za dłoń i opuszczam, w górę szybując mroczną głębin toń - wynurzam.
Znika ciemne tło, rozkwita subtelna woń – to mój schron, moja dusza.
Gdy od potu wcześniej skroń, rumieni się ze szczęścia, gdyż smutku słoń opuścił zoo, szał ustał.
Wyciszenie – owoc, to moc co przychodzi co noc i ogrzewa jak wełniany koc.
Nieruchome stado, już nie tańczy lamentem lecz po cichu Lambadą.
Coraz żwawiej, tak jak kiedyś, dawniej – iskra mi bliska na wieść…
Że żadna treść strun życia nie stanie się mym cmentarzem bo żywy ja żem - cześć… |
|