Nadziejka89 [Usunity]
|
Wysany: 2008-07-09, 01:41 Historia Agaty
|
|
|
W wolnych chwilach piszę opowiadania.
To, podobno jest udane i realistyczne więc się nim pochwalę
"Historia Agaty"
Wszystko zaczęło się zimą, a dokładniej w marcu 1989 roku. Wtedy to, na świat przyszła mała, niczego niepodejrzewająca dziewczynka. Szczęśliwi rodzice nadali jej imię Agata.
Dni mijały powoli i spokojnie...
Jednak pewnego dnia z dziewczynką zaczęło dziać się coś niedobrego... Mała Agatka ciągle płakała, nie chciała jeść ani spać. Zdenerwowana matka coraz częściej woziła dziecko do lekarza. Jednak nic to nie dawało. Za każdym razem słychać było odpowiedzi w stylu „Dziecko jest zdrowe”, „Niepotrzebnie Pani szuka dziecku choroby”...
Sytuacja zmieniła się, kiedy małej istotce zaczęły wychodzić czerwone plamy na jednej z rączek. Jednak stanowisko lekarki nie zmieniło się zbytnio. „Pani poparzyła dziecko przy kąpieli” - usłyszała zaniepokojona rodzicielka. Jednak nie dała za wygraną. Za wszelką cenę chciała pomóc swojej córeczce. Z czasem zaczęto podejrzewać u dziecka chorobę naczyniową potocznie zwaną naczyniakami. „Będzie miała 6 lat to się ją zoperuje…”. Mijały dni. Dziewczynka rosła i wydawało się, że wszystko będzie coraz lepiej.
Jednak któregoś z nich rodzice znowu zaniepokoili się stanem jej lewego oka. Na wizycie u okulisty okazało się, iż na przegrodzie ocznej jest guz. Dziewczynka została skierowana do jednego z najlepszych dziecięcych szpitali w Polsce. Podczas badań okazało się, że choroba, która zaatakowała oko jest również powodem problemów z ręką. To był nowotwór. Stosunkowo rzadki w naszym kraju jednak nieuleczalny nawet w Stanach. Po wnikliwych badaniach przygotowano czteroletnią, nie do końca świadomą tego, co się dzieje dziewczynkę do operacji.
Ktoś jednak inaczej zaplanował życie Agatki. W ostatnią noc przed operacją ze Stanów wrócił lekarz, który zajmował się tam podobnymi przypadkami. Postanowił podać dziecku lek, który na pewno nie zaszkodzi jej, ale może pomóc w walce z nowotworem. Powiedział, iż operacja mogłaby uszkodzić jeszcze drugie, zdrowe oko, a wtedy mała mogłaby w ogóle przestać widzieć. W sercach rodziców i rodzeństwa dziecka pojawiła się iskierka nadziei. Przyjmowanie leku zatrzymało rozwój guza w oku, jednak z ręką nie było już najlepiej.
Stała się oda dużo grubsza i cięższa od normalnej. Dziewczynka nie wiele nią robiła.
Mimo, iż nie było najlepiej, dziewczynka nie przejmowała się. Dzielnie znosiła kolejne wizyty w szpitalu odległym o ponad 400 km od domu i nocne podróże pociągiem. Chodziła z innymi dziećmi do przedszkola, z uśmiechem i wyrozumiałością odpowiadała na pytania innych dzieci odnośnie jej inności. Była pogodna, zawsze wesoła i towarzyska..
Szybko nawiązywała nowe znajomości i z uporem osiołka wykonywała każde powierzone jej zadanie.
Wkrótce zaczęła chodzić do szkoły. Nauka sprawiała jej przyjemność, lubiła kontakty z większością rówieśników. Jednak nie było już tak, jak kiedyś.. Troszkę bardziej zaczęła się przejmować swoim stanem zdrowia. Już więcej rozumiała. Czasem, kiedy starsi uczniowie szkoły (a były jeszcze wtedy klasy ósme) dziwnie na nią patrzyli, lub gdy nie mogła biegać z koleżankami z uwagi na to, iż ktoś może ją uderzyć, zrobić choćby niechcący krzywdę w chorą rękę, było jej przykro. Czuła się odrobinę samotna. To uczucie mijało jednak tak szybko, jak przerwy w szkole albo nawet szybciej i znów była pełna pogody ducha, z promiennym uśmiechem na twarzy. Dni mijały szybko. Na jednej z wizyt kontrolnych okazało się, iż nie jest tak kolorowo, jakby się wydawało. Okazało się, że potrzebna jest jak najszybsza operacja. Wykryto u niej sporej wielkości guza w kręgosłupie. W dodatku bardzo blisko rdzenia kręgowego. Kiedy Agata dowiedziała się o tym, co ją czeka nic nie powiedziała. Jednak, kiedy była sama w pokoju, tuliła swoją ulubioną maskotkę i cichutko płakała.. Nie chciała, żeby ktoś o tym wiedział.. Nie chciała jeszcze bardziej martwić mamy.
Wiedziała, że od tej chwili musi być silna i w żadnym wypadku nie poddawać się.
Wkrótce trafiła do szpitala. Operacje była już pewna. Dzielnie znosiła wszystkie badania.
Nadszedł wreszcie ten dzień. Pielęgniarki wraz z mamą zaprowadziły ją przed blok operacyjny. Była bardzo spokojna, pogodzona z tym, co miało nastąpić.
- Chcesz zasnąć na kolanach mamy czy na sali? – spytała jedna z sióstr. – Na kolanach - odpowiedziało dziecko, po czym przytuliło się do mamy.
Niemal w tej samej sekundzie, w której przeźroczysty płyn opuścił strzykawkę dziewczynka zasnęła... Kiedy mała obudziła się, było już po wszystkim. Leżała na tzw. OIOM’ie.
Wydawało jej się, że spała tylko chwilkę. W rzeczywistości trwało to ponad 5 godzin.
Agata szybko wróciła do zdrowia, a także do szkoły. Z wiekiem stała się troszkę bardziej zamknięta w sobie i trochę mniej się uśmiechała. Nikt jednak tego nie zauważył, gdyż nadal była bardzo pogodną osobą. Przyszedł czas na gimnazjum. To już nie miało być to samo, co w podstawówce, gdzie nie było nawet 100 osób.
Mimo wcześniejszych obaw w gimnazjum nie było tak źle, nauczyciele dość wymagający, ale można było z nimi spokojnie porozmawiać. Mieli nawet poczucie humoru. Niby wszystko było dobrze, ale Agata nie była już tą samą dziewczynką, co kiedyś. Przeszkadzała jej ta inność. Prawie nie miała kolegów i koleżanek, nie tylko z uwagi na wygląd, ale także na jej (jak ktoś niedawno to określił) wybujałą moralność. Zawsze lepiej dogadywała się z dorosłymi niż z rówieśnikami. Tak przyszła trzecia klasa gimnazjum. Ostatni rok nauki w tej szkole nie miał być jednak taki, jak pozostałe. Podczas kolejnych badań kontrolnych okazało się, że choroba zniszczyła dziewczynie kręgi. Konieczna była operacja. Agata przyjęła tą wiadomość z nadzwyczajnym spokojem. Wiedziała, że jest w dobrych rękach. Nie pomyliła się. W marcu 2005 roku przeszła udaną operację kręgosłupa. Od tej chwili miała mieć 6 tytanowych kręgów i taką samą stabilizację. Od tej chwili w jej życiu nastąpiło wiele zmian.
Nie wróciła już do szkoły. Nie mogła biegać, skakać dużo chodzić ani nawet zbyt długo siedzieć. Tak więc rozpoczęła indywidualny tok nauczania w domu. Gimnazjum skończyła ze średnią 4,0 i zaczęła myśleć o przyszłości. 1 września 2005 roku „poszła” do liceum. Była to klasa informatyczna, gdyż interesowały ją komputery i z nimi wiązała swój przyszły zawód. Lekcje oczywiście zaczęła w trybie indywidualnym. Szybko polubiła nauczycieli i zaczęła się uczyć. Jednak los szykował dla niej coś jeszcze. „Amputacja ręki”- usłyszała od profesor z onkologii... Była w szoku. Jednak nie tak dużym jak jej najbliżsi. Szybko rozważyła wszelkie „za” i „przeciw”, i postanowiła się zgodzić na ten zabieg. Jednak nie tak miało być. Kiedy wstawiła się na konsultację w wyznaczonym szpitalu lekarz oznajmił, iż nie podejmie się tego zadania. „Ręka jest ruchoma. Będziemy ją ratować”. Skontaktował siedemnastoletnią już dziewczynę z chirurgiem plastycznym..
W kwietniu 2006r Agata trafiła na oddział szpitalny. Trochę się bała, ale wiedziała, że nic złego jej nie grozi. - I tak w najgorszym wypadku stracę rękę – myślała. Wiedziała, że czeka ją spora liczba operacji zanim zobaczy większą różnicę. Nie martwiło to ją wcale.
Po pierwszej operacji ręki szybko wróciła do sił. Pierwszą klasę liceum ukończyła z wyróżnieniem. Jednak wkrótce miało wydarzyć się coś, co zmieni jej podejście do życia…
W czasie wakacji poznała człowieka, który ją odmienił. Był trochę starszy od niej, ale oboje świetnie się rozumieli. Czasem mogłoby się wydawać, iż tych dwoje czyta sobie nawzajem w myślach. Niestety on studiował niemal na drugim końcu Polski, a ona z racji swego kręgosłupa nie mogła jeździć w pozycji innej niż leżąca.
Po miesiącu znajomości, tysiącach sms’ów napisanych do siebie, dziesiątkach godzin w czasie, których rozmawia o wszystkim i o niczym dziewczyna zapragnęła, aby ktoś taki jak on spędził z nią resztę życia... Coraz częściej o nim myślała, z czasem zaczął jej się śnić. Wiedziała jednak, iż nie mogą być razem... Skąd? Czy on jej to powiedział? Nie, on był złotym człowiekiem. A ta dziewczyna zbyt wiele razy słyszała od rówieśników, że jest nieatrakcyjna itp. Zresztą sama widziała to wszystko w lustrze.
W połowie września 2006 trafiła w sieci na jeden portal dla nastolatków. Przeczytała kilka artów i już tam została. Po jakimś miesiącu weszła na forum. Napisała swojego pierwszego posta. Z czasem postów przybywało, a dziewczyna pod pseudonimem „łezka” poznawała coraz to nowych ludzi, z których większość bardzo lubi. Rok szkolny urozmaicała sobie „siedząc na forum” i pisząc lub rozmawiając z nim. On zawsze umiał ją pocieszyć. Wywołać uśmiech na jej twarzy. Jednak nie była już taka jak kilka lat wcześniej. Dość często smutna.. Zdecydowanie za często. Jednak otoczenie z tak zwanego reala nie zauważyło w niej zmiany. Dobrze udawała. Nie chciała martwić nikogo, sprawiać większych kłopotów.
W tym roku miała kolejną operację ręki. Powoli widać efekty, ale jeszcze wiele wody upłynie w rzece nim będzie można mówić o jakimś sukcesie. On wyjechał za granicę do pracy. Kontakt osłabł. Jednak pamięta o niej. Ona cieszy się na myśl, że już niedługo będzie znowu miała przyjaciela bliżej. Kontakt będzie częstszy. Tak naprawdę tylko jemu potrafi powiedzieć dosłownie wszystko, tylko jemu ufa w stu procentach.
A co czuje teraz?
Już nie jest „łezką”, stała się „Promyczkiem”.
Nadal zdecydowanie za często jest smutna. Już nie wierzy w miłość, nie potrafi..
Ciągle dręczy ją przeklęta myśl o chorobie i braku atrakcyjności. Jest delikatną, wrażliwą osobą, która każdemu chce pomóc. Niestety, nie zawsze jej to wychodzi. Z dziecięcych lat został jej tylko ośli upór i ta choroba, o której nie potrafi zapomnieć. Wieczorami często marzy o wielkiej miłości i o tym jak wspaniale byłoby móc się do kogoś przytulić, posłuchać bicia czyjegoś serca. Serca, które bije tylko dla niej…
Październik 2007
Zbieżność faktów przypadkowa. |
|