BazyL
Imiê: Peter
Wiek: 33 Do³¹czy³: 12 Maj 2007 Posty: 1699 Sk¹d: Lublin
|
Wys³any: 2009-06-13, 11:56 Bajka pijanego.
|
|
|
Dawno dawno temu ,niedaleko stąd był sobie król. a był to mądry i rozważny król. rządził swoim królestwem twardą, acz miłościwą ręką. Miał też córkę. piękną i wysoką blondynkę, dziewice. wstrzemięźliwa byłą to dziewczyna a i modna no i modra. Pewnego razu poszła ze służkami poza zamek, do lasu. Nazbierać habzi do swojej komnaty. idąc przez las, zbierając, pokrzywy, trzcinę, trawę, żubrówkę, marihuanę, wilcze jagody, wyrywając drzewa z korzeniami zerwała się silna burza. Służki że były zabobonne i głupie dały w długą knura i zostawiły księżniczkę na pastwę losu. a raczej los na pastwę księżniczki
Zagubiona i samotna, mokra i przestraszona potęgą natury dostrzegła na Zielonej Polanie niewielką chatkę i kilkunastu krasnoludów z kałasznikowami. Mieli piękne zielono-żółto-czerwone turbany, seksowny zarost no i grali w zielone, cokolwiek to znaczy.
Piękną księżniczkę i jeszcze piękniejsze jej rympolenie było słychać w promieniu kilkuset hektarów. To też krasnale przygarnęły ją do swojej hacjendy. Krasnale jako, że głupie to były ale i dobroduszne, zaprosiły je do pokoju gościnnego o ile to przesycone słodkim dymem, ambrozją, piwem i seksem miejsce można było tak nazwać.
W domku było przyjemnie, otulał on swoim ciepłem, trochę mniej zapachem. krasnoludy ofiarowały księżniczce swój najlepszy fotel z desek i skóry nieochrzczonych dzieci, orków i domieszki smoły z kłakami z nosa słonia.
burza szalała, dom trochę się przesuwał zgodnie z kierunkiem wiatru, ale księżnie się spodobało. pod wieczór gdy ufoludki kładły się spać, jeden z nich odstąpił jej swojego skromnego łóżka.
Rano, gdy burza ucichła, a krasnale zbierały plony, ktoś zapukał do drzwi. Królewna nic nie wiedziała o teściowej swojego ojca więc z uśmiechem na buzi otworzyła drzwi. w drzwiach stała zgarbiona, w obdartych szmatach, jak latarnica po seksie ze stadem niewyżytych hipopotamów staruszka.
Była to zła i podła baba. Od narodzin księżniczki chciała się jej pozbyć. odkręciła kółka od wózka, podpiłowała nogi w krzesłach, przybiła kołysankę do sufitu.
księżniczko choć no ze mną bo drogi znaleźć nie mogę. - nie mogę pusta starucho, muszę tutaj wywietrzyć. no i od słów przeszła do czynów
Otworzyła następnie okna i wywietrzyła domek. Później jak się okazało krasnoludki nie mogły trafić do niego po zapachu. w między czasie zła matka żony ojca księżniczki zamieniła się w wiedźmę-nawiasem mówiąc tylko to jej najlepiej wychodziło.
i ponownie zapukała do drzwi
księżniczko piękna kup no te jabłuszko. Ono w cale nie jest zatrute. Chociaż było sino-niebieskie, księżniczka wzięła je. Najwyraźniej była daltonistą, albo miała dobre serce. Zjadła kawałek jabłka i jak kłoda wyjeb***ła na glebę.
Krasnoludki zszokowane tym co się stało, wsadziły księżniczkę do wcześniej przygotowanej szklanej trumny i wystawili za szklarnię. Wiedzieli oni, że uratować może ją pocałunek księcia. długo nie czekali. zjawił się książę z koniem-całkiem sporym. pochylił się nad księżniczką, pocałował ją czy tam polizał. nie ważne co zrobił ale księżniczka ożyła. postanowili się pobrać i zabrali ze sobą krasnoludki. po ślubie ulokowały je w zoo i na początku bardzo im się podobało, dopóki nie dowiedziały się, że są pokarmem dla hipopotamów. para książęca potrzebowała dużo kasy na start...na zamek, samochód, jakiś samolot, i miesiąc miodowy, więc wycieli zielone pola krasnoludków do cna i sprzedali za ładną cyfrę i kilkanaście zer po niej.
Księżniczka żyła długo i szczęśliwie a książę nie dawał rady seksualnie i przedawkował wiagrę.
KONIEC |
_________________ A-well-a everybody's heard about the bird
Bird, bird, bird, b-bird's the word |
Ostatnio zmieniony przez BazyL 2009-06-13, 11:56, w ca³oœci zmieniany 1 raz |
|