putcat
pora spojrzeć sobie w oczy.
Imiê: MichaÅ‚
Wiek: 34 Do³¹czy³: 02 PaŸ 2007 Posty: 456 Sk¹d: Sam nie wiem.
|
Wys³any: 2010-08-31, 14:28 Opowiadanie nr.1
|
|
|
Odgrzebałem, więc umieszczam:
Złocisty promień słońca przedarłszy się przez śnieżnobiałą firanę spoczął na mej powiece i łagodnie wybudził mnie ze snu, nie rażąc ani nie drażniąc najmniej nawet. Nie zawsze odnosiłem to samo wrażenie; zazwyczaj promień ów wydawał się być ostry i palący, ale tego ranka zrozumiałem, że to ja w swoim lenistwie i oporze w budzeniu się, zawsze odczuwałem go takim, kiedy on tak naprawdę był zawsze tak łagodny i przyjazny, jak pełna troski matczyna dłoń głaszcząca swoje pociechy.
Teraz, przepełniony niecodziennym spokojem powoli wstaję, zachowując przy tym naturalną nieład pościeli, którą prawdopodobnie pierwszy raz w życiu postanawiam wywietrzyć.
Na krześle siedzi Samuel. Nigdy wcześniej kiedy z nim rozmawiałem, nie odpowiadał mi, albo nie chciałem słuchać. Dziś mam jedno, nurtujące mnie od dawna pytanie:
-Samuelu, czy ty kiedykolwiek śpisz?
-Nie- odpowiedział. - I od dzisiaj ty też nie będziesz musiał.
Wiem, że mówi prawdę, choć nie wydaje mi się, żebym umiał przeżyć któryś dzień bez snu, który tak uwielbiam. Ale to wszystko się jeszcze okaże.
Swoją drogą nigdy nie widziałem Samuela takim jaki jest. Dopiero dziś ujrzałem tą promienistą twarz młodzieńca, przepełnioną niezwykłym blaskiem, jednak nie całkiem radosną, bo przecież wszyscy wiedzą, co się stało z jego braćmi. Nic mnie dziś nie zdziwi.
Mam ochotę na mleko i mimo że nie czuję głodu, wydaje mi się że powinienem coś zjeść. Mleko jest nieświeże. Cóż zrobić? Zrozumiałem to dzisiaj, że to moja sprawa bym mleko spożył w czasie jego świeżości, przed naturalnym procesem kwaszenia się, a nie jest to sprawa samego mleka, dlatego nie ma co się denerwować. Szkoda że zrozumiałem to tak późno.
Nie czuję, żeby moje ciało specjalnie opływało w fetory, jednak sugerując się znów przyzwyczajeniem, wkładam je pod prysznic i polewam letnią wodą. I znów coś dziś zrozumiałem. Tak. Woda jest dobra. Zawsze była, opłukiwanie ciała do dziś miało dla mnie znaczenie oczyszczające. Kto wie czy to nie ten raz ostatni dziś się myję?
Przed domem czeka na mnie Ona. Uśmiechnięta. Kiedy to ostatni raz widziałem taki beztroski uśmiech na Jej twarzy? Jakby wszystkie troski minęły. W ciszy spoglądamy sobie w oczy. Skowronek nuci jakąś przepiękną symfonię spoglądając na nas kątem oka. Blask jej oczu przyćmiewa nawet rozjarzone słońce. Ktoś misternie ulepił te dwie perełki z kolorów najrzadszych na ziemi. Kiedyś myślałem, że specjalnie dla mnie. Ale nie połączyło nas nigdy zbyt wiele. Nie pociągałem jej fizycznie, bo kto by pożądał takiego grubasa jak ja, z wodogłowiem i wieczkami miast binokli. Ale dziś nie myślę o tym zbyt wiele, jej dobre serce niemal przysłania dziś to ciało, które do niedawna pociągało mnie bardziej niż cokolwiek innego pod tym nieboskłonem.
Po niebie sunie obłoczek, puszysty jak baranek i zgrabny jak sarenka. Klonowe listki przyjemnie poruszają się na łagodnym wietrze, pieszcząc moje uszy zabawnym szelestem. Że też tak rzadko potrafiłem się skoncentrować na tym. Spacerujemy pośród tej swawoli natury i w końcu, pierwszy raz w życiu czuję, że jestem na swoim miejscu. Tutaj.
Dziś ludzie nie jeżdżą autami, a za to coraz więcej ich wychodzi na spacer, na plac, gdzie w końcu gromadzi się całe miasto. Przychodzimy tam i my. Mało kto mówi cokolwiek. Na twarzach uśmiechy- ale nie na wszystkich. To dlatego, że ich najbliższych spotkał los podobny do tego, co spotkało braci Samuela.
A jeśli chodzi o niego, zauważyłem że cały czas kroczy za mną razem z Sarą i rozprawiają o czymś, a ona wydaje się go pocieszać.
Nie to co my. Ja dziś chyba pierwszy raz napawam się ciszą i spokojem. Na placu wybudowano podest, czekając na ważnego Przybysza. Samuel kładzie rękę na moim ramieniu. Zauważam doniosłą Postać skromnie przemierzającą przez tłum w kierunku podestu. Mężczyzna staje na nim w sandałach i odsłania swój tors. Czuję, że powinienem uklęknąć. Tak też czyni Samuel i cała reszta. Sara wraz z innymi kobietami, które również- tak jak ją, widzę dziś pierwszy raz, rozpoczyna śpiew. Jest to melodia tak prosta, a zarazem tak głęboka i pełna, że nie wyobrażam sobie niczego piękniejszego. A jestem muzykiem, całe życie szukałem idealnego połączenia. W tym uniesieniu nie zważam na ból klęczenia, wręcz przeciwnie: czuję że jest to odpowiednia dla mnie pozycja, wobec Tego przed którym klęczę i zawsze taką była, tylko tego nie rozumiałem. |
_________________ Jeśli ktoś na prawde nie ma co robić z czasem |
|
Zaheel
Boski prototyp - mutant
Do³¹czy³a: 10 Sty 2007 Posty: 1675 Sk¹d: z Nibylandii
|
Wys³any: 2010-08-31, 22:53
|
|
|
Miałam wrażenie, że jest to raczej parę luźnych konceptów wrzuconych do jednego kubła - żaden z nich nie jest do końca zrelizowany, ale skoro ma ono numer 1 to podejrzewam, że jakieś rozwinięcie się pojawi, a co za tym idzie rozwinięcie wątków.
Osobiście najbardziej przypadął mi do gustu ostatni "obrazek" - wizja proroka, pociagajacego za sobą tłumy i odczucia pojedynczej, poszukującej jednoski.
Styl cholernie nie równy - pewne fragmenty są niczego sobie, a czasami mnie załamujesz. Zresztą tak samo jak niektóre epietety. xD |
_________________ ''To rewolwer w twojej kieszeni, czy po prostu przyjemnie ci mnie widzieć?"
"Rzeczywistość jest wynikiem braku alkoholu" |
|
Zaheel
Boski prototyp - mutant
Do³¹czy³a: 10 Sty 2007 Posty: 1675 Sk¹d: z Nibylandii
|
Wys³any: 2010-09-02, 13:59
|
|
|
No to dupka, że tak powiem, bo jak dla mnie jest zbyt fragmentaryczne, choć w opowiadaniach tak krótkich to się raczej chwali. Tutaj brakuje mi jakiegoś zawiązania, jest to raczej parę "wizji", które jak dla mnie łaczą się zbyt luźno. |
_________________ ''To rewolwer w twojej kieszeni, czy po prostu przyjemnie ci mnie widzieć?"
"Rzeczywistość jest wynikiem braku alkoholu" |
|